


Pokrótce streszczę więc tylko, jak doszedłem do szczęśliwego końca...
Po pomalowaniu budy drugą, ostateczną warstwą lakieru nawierzchniowego, zabrałem się za podwozie. Na ramie podwozia G10 naniesione były napisy, dlatego przed malowaniem musiałem je zabezpieczyć malutkimi paseczkami taśmy maskującej (pewnie lepszy byłby jakiś płyn do maskowania, ale akurat nie miałem...). Następnie całe podwozie pomalowałem na czarny mat. Po wyschnięciu farby zdjąłem maskujące paski i zatarłem granice pomiędzy częścią pomalowaną i niepomalowaną za pomocą pasteli wcieranych sztywnym pędzelkiem. Następnie naniosłem ślady eksploatacji - rozcieńczoną farbą w kolorze rdzy spryskałem podwozie aerografem pod takim kątem, żeby nanieść farbę jedynie na powierzchnie skierowane w dół i na zewnątrz. Dopiero po tym etapie pomalowałem na biało poręcze, stopnie oraz tablice przestawcze hamulca. Lekką patynę na te elementy naniosłem w sposób kontrolowany - pędzelkiem z pastelami. Na to wszystko położyłem matowy lakier.
Ostatnimi pracami wykończeniowymi było pomalowanie szczęk hamulcowych na rdzawo oraz trzonów zderzaków na satynową czerń. Sam montaż był już tylko formalnością.
Wykończenie wagonu "Oppeln" przebiegało dokładnie tak samo, a tą różnicą, że na ramie nie było napisów. nie było więc czego maskować, za to po pomalowaniu ramy naniosłem w odpowiednich miejscach wyrysowane ostrą wykałaczką "szlaczki", mające imitować brakujące napisy...
