Pociągi zatrzymujące się na stacjach pośrednich będą miały czas przejazdu dłuższy o czas postojów. Podróż zmodernizowanym odcinkiem Skierniewice – Koluszki – Łódź Widzew będzie krótsza w porównaniu z okresem sprzed modernizacji o 37 minut.
- Raz jeszcze przepraszamy podróżnych za wszelkie utrudnienia związane z przejazdami na trasie Warszawa – Łódź w czasie trwania robót modernizacyjnych. Zdajemy sobie sprawę, że były one dla Państwa uciążliwe. Mamy nadzieję, że od 16 czerwca skrócony czas przejazdu z Warszawy do Łodzi i w kierunku przeciwnym znacznie ułatwi Państwu podróżowanie - mówi rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki.
Prace modernizacyjne rozpoczęły się w lipcu 2006 r., z przewidywanym terminem zakończenia prac w czerwcu 2008 r. Termin ten zostanie dotrzymany.
W ramach modernizacji zostały wykonane liczne prace, mające na celu podniesienie prędkości pociągów i zwiększenie komfortu podróży. Zmodernizowano 62,8 km linii dwutorowej. Pociągi na odcinku Skierniewice – Koluszki – Łódź Widzew mogą poruszać się teraz z prędkością do 140 km/h. W ramach projektu wybudowano nowoczesne, skomputeryzowane Lokalne Centrum Sterowania, odpowiedzialne za bezpieczne prowadzenie ruchu pociągów. Oddane zostaną do użytku m.in. 4 przebudowane mosty i 6 wiaduktów, 2 tunele dla pieszych, 2 kładki dla pieszych, 37 przejazdów kolejowo-drogowych i 30 peronów.
Na modernizację odcinka Skierniewice – Koluszki – Łódź Widzew zaplanowano środki w wysokości ponad 905 milionów złotych w ramach sektorowego programu operacyjnego „Transport” (SPOT), w 75% z funduszy Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i w 25% z budżetu państwa.
Od 16 czerwca na trasie Warszawa – Łódź będzie obowiązywał stały rozkład jazdy, który zostanie ogłoszony przez przewoźnika, PKP Przewozy Regionalne.
(źródło: PKP PLK, 17 kwietnia 2008)
[ Dodano: 24 Kwiecień 2008, 07:46 ]
Bezwzględnie wycofamy się z planów przejęcia PKP Przewozy Regionalne, o ile rząd nie zagwarantuje, że na tym nie stracimy - zdecydowali obradujący w Szczecinie samorządowcy. Sprawa spółki PKP Przewozy Regionalne była jednym z ważniejszych punktów zakończonego w czwartek w Szczecinie Konwentu Marszałków Województw.
- Nie damy sobie wcisnąć kukułczego jaja, stawiamy rządowi ultimatum - stwierdził krótko jeden z marszałków.
Marszałkowie nie chcą udziałów w PKP PR, o ile nie zostaną spełnione ich warunki: pełne oddłużenie spółki jeszcze w tym roku (rząd planuje oddłużenie, ale na raty) oraz umożliwienie zakupu taboru kolejowego z unijnych pieniędzy. Komisja Europejska nakazuje jednak opracowanie metodologii obliczania dopłat do przewozów regionalnych. Tyle że Ministerstwo Rozwoju Regionalnego nie przygotowało wciąż rozporządzenia w tej sprawie.
Marszałkowie domagają się też rekompensaty za to, że pociągi międzywojewódzkie obsługiwane przez PKP PR zostaną pod skrzydłami PKP. - Ten tabor służy przecież do wykonywania przewozów międzywojewódzkich, których samorządy nie będą obsługiwać - dziwi się Michał Wrzosek, rzecznik PKP SA.
Samorządy chcą także gwarancji, że w spółce pozostanie kolejowy majątek (m.in. zaplecze techniczne). - Samorządy województw oczekują podpisania stosownego porozumienia ze stroną rządową - mówi Norbert Obrycki, marszałek zachodniopomorski.
Rzecznik PKP uspokaja: - Cały czas trwają rozmowy w podzespołach złożonych z przedstawicieli PKP oraz samorządów. Jest chyba dobra wola ze strony marszałków, żeby dojść do porozumienia - mówi Michał Wrzosek.
(źródło: Gazeta Wyborcza, 17 kwietnia 2008)
[ Dodano: 24 Kwiecień 2008, 07:53 ]
PKP Cargo S.A.zaprasza na jubileuszową XV edycję „Parady Parowozów” w Wolsztynie – popularny festyn, podczas którego zostaną zaprezentowane niezwykłe, zabytkowe parowozy z Polski, Czech, Słowacji, Węgier i Wielkiej Brytanii. Impreza, planowana na majowy długi weekend (2-4 maja), stwarza wspaniałą okazję, by wraz z zabytkowymi parowozami odbyć podróż w czasie i zachwycić się dokonaniami techniki kolejowej sprzed około stu laty.
Wolsztyńska Parowozownia, w której odbywa się Parada, obchodziła w 2007 roku 100-lecie istnienia. To miejsce doskonale spełnia swoją funkcję popularyzacji tradycji kolejowej. Każdego roku do skansenu przyjeżdża wiele osób pragnących choć przez chwilę odbyć podróż w czasie. O magii tego miejsca świadczy choćby fakt, że odwiedzają je turyści z tak odległych krajów jak m.in. Japonia, Australia i Nowa Zelandia. Niezwykłe jest również to, że znajdujące się w Wolsztynie lokomotywy parowe nadal kursują i zabierają pasażerów.
Organizatorzy „Parady Parowozów” stawiają sobie za cel popularyzację tradycji myśli kolejowej w Polsce i innych krajach europejskich. Festyn stwarza doskonałą okazję, by w majowy, wolny od pracy weekend, z bliska przyjrzeć się cudom techniki kolejowej ub. stulecia oraz zrelaksować się podczas rodzinnego pikniku.
Podczas ostatniej edycji Parady 2007 roku do Wolsztyna przyjechało ponad 20 tys. osób. Goście mogli oglądać kilkanaście zabytkowych lokomotyw. Największym zainteresowaniem cieszyła się m.in. „Piękna Helena” – polska lokomotywa wyprodukowana w 1937 roku rozwijająca prędkość 135 km/h, wyróżniona złotym medalem na targach w Paryżu (w załączeniu kilka zdjęć z ubiegłorocznej edycji Parady Parowozów).
(źródło: PKP Cargo, 21 kwietnia 2008)
[ Dodano: 24 Kwiecień 2008, 07:55 ]
18 kwietnia w siedzibie PKP PLK został podpisany kontrakt na zaprojektowanie i wykonanie robót budowlanych polegających na modernizacji mostu kolejowego w Bolesławcu, położonego na odcinku Węgliniec - Legnica magistrali kolejowej E 30.
Wartość prac objętych kontraktem to 10 154 626,88 euro (netto). Kontrakt jest współfinansowany ze środków Funduszu Spójności w 75 proc. kosztów kwalifikowanych, tj. w wysokości 5 850 000 euro. Termin wykonania umowy wynosi 18 miesięcy. Wykona ją konsorcjum w składzi: PRKiI Wrocław, Przedsiębiorstwo Budowlane "Filar" i Frenzel-Bau GmbH Plauen.
Umowę podpisali: w imieniu wykonawcy prezes PRKiI Stasfan Dziedziul i członek zarządu Marita Szustak, w imieniu PKP PLK - członkowie zarządu Teresa Zwiernik i Andrzej Trębicki.
![Obrazek](http://www.rynek-kolejowy.pl/images/upload/obraz2%2846%29.jpg)
źródło+fotki : PKP PLK, 21 kwietnia 2008
[ Dodano: 26 Kwiecień 2008, 14:08 ]
Producent ma ochotę na szybki pociąg dla PKP IC. Na razie myśli jednak o szybkich tramwajach i zagranicy, które ciągną biznes.
Kolejny krajowy producent myśli o kontrakcie na szybkie pociągi dla PKP Intercity - to bydgoska PESA. - Już dysponujemy pociągami, które mogą osiągać prędkość 200 km/h. Jesteśmy też przygotowani do produkcji pojazdów do 250 km/h - mówi Tomasz Zaboklicki, prezes PESA.
Przetarg dla PKP IC to jednak kwestia przyszłości. Gdyby PESA brała za dobrą monetę zapewnienia polityków i PKP, że inwestycje w tabor ruszą lada chwila, poszłaby z torbami. Hałasu wokół zamówień na pociągi robi się dużo, a w praktyce jest ich tyle, co kot napłakał. Inaczej z tramwajami - kolejne samorządy ogłaszają przetargi na transport miejski. PESA sporo sobie obiecuje po Warszawie, która może zamówić aż 150 tramwajów.
PESA nie spuszcza oka z rynku kolejowego, z tym że patrzy przede wszystkim za granicę. Po tym, jak wygrała kontrakt na produkcję 23 pociągów spalinowych dla włoskich kolei regionalnych, ma już referencje, które otwierają jej drzwi. W większości krajów Europy oferent przechodzi wstępną weryfikację, czy jest wiarygodny, ma zaplecze produkcyjne itp..
Produkcja na eksport przynosi już 30 proc. przychodów firmy, które w ubiegłym roku wyniosły 650 mln zł. Rok wcześniej były o 300 mln zł mniejsze. Na czysto producent zarobił 30 mln zł (20 mln zł w 2006 r.). Na ten rok prognoza zakłada 850 mln zł przychodów oraz 35 mln zł zysku.
- Całość zysków przeznaczamy na inwestycje. W tym roku będzie to 30 mln zł - mówi prezes. Wydatki wzrosną, jeśli PESA sfinalizuje rozmowy o przejęciu Fabryki Pojazdów Szynowych z grupy Cegielskiego w Poznaniu. Łatwo nie będzie - zabiegają o nią także Newag i Solaris. PESA zastrzega, że kupno fabryki bardzo ją interesuje, lecz tylko za rozsądną cenę.
(źródło: Puls Biznesu, 24 kwietnia 2008)
[ Dodano: 26 Kwiecień 2008, 14:16 ]
Pociągi międzywojewódzkie na początek w PKP PR Oddział Przewozy Międzywojewódzkie
PKP Przewozy Regionalne Sp. z o.o. rozpoczął przygotowania do wydzielenia części przedsiębiorstwa, która będzie się miała skupić na prowadzeniu przewozów międzywojewódzkich. Zgodnie z założeniami za pociągi międzywojewódzkie miałby być odpowiedzialny od 1 czerwca 2008 roku oddział firmy pod nazwą Przewozy Międzywojewódzkie.
Oddział będzie miał siedzibę w Poznaniu. W strukturach firmy będzie funkcjonował do momentu przejęcia prowadzenia przewozów międzywojewódzkich (wraz z ok. 3500 pracownikami) przez PKP Intercity SA, które wstępnie planowane jest na grudzień 2008 roku. Do 10 maja, w sprawie powołania Oddziału Przewozy Międzywojewódzkie, mają się wypowiedzieć związki zawodowe funkcjonujące w PKP PR.
Powstanie oddziału związane jest projektem usamorządowienia PKP PR, tj. przekazania udziałów w spółce samorządom województw.
(źródło: Rynek Kolejowy, 25 kwietnia 2008)
[ Dodano: 26 Kwiecień 2008, 14:17 ]
Szykuje się kolejowa rewolucja - lokalne pociągi przejmą od PKP samorządy wojewódzkie. Orędownicy reformy obiecują więcej połączeń koniec corocznej kłótni o pieniądze. Sceptycy przepowiadają jeszcze większy bałagan i zamykanie kolejnych nierentownych linii. A samorządowcy i chcieliby, i boją się.
W gąszczu spółek kolejowych skupionych w grupie PKP sprawnie poruszają się tylko eksperci. Dla pasażerów największe znaczenie mają dwie: wybierające się na giełdę PKP Intercity oraz olbrzymie PKP Przewozy Regionalne (PKP PR). W kolejnictwie trudno o większy kontrast. Intercity to wizytówka branży. Nie ma co prawda superszybkich pociągów mogących konkurować z francuskimi TGV albo niemieckim ICE, ale między największymi miastami jeździ czasami 160 km/h. Ma też klimatyzowane wagony, a za dopłatą sprzedaje komfortowe przedziały menedżerskie. Ale o wizerunku kolei w Polsce decydują przede wszystkim PKP PR.
Ten moloch zajmuje się dziś prawi wszystkim. Uruchamia zarówno krótkie połączenia szynobusami, jak i jadące przez całą Polskę pociągi pospieszne. Ta ogromna spółka, uginająca się pod ciężarem ponad 2 mld długu, od dawna jest kulą u nogi grupy PKP. Rząd chce się pozbyć problemu dokonując podziału PKP PR. Ze spółki mają zostać wyłączone wszystkie połączenia dalekobieżne. Przewoźnik miałby także przekazać część taboru i grupę pracowników, najpewniej do Intercity. Do tego wszystkiego potrzebna jest nowelizacja ustawy o PKP. Jeśli zmiany zostaną szybko uchwalone przez parlament, tak odchudzoną firmę jeszcze w grudniu przejmą samorządy wszystkich szesnastu województw. Te jednak wcale się do tego nie palą.
Największa przeszkoda to długi Przewozów Regionalnych. Rząd obiecuje, że część z nich spłaci jeszcze w tym roku, a resztę w przyszłym. Chodzi w sumie o prawie 2,2 mld zł zobowiązań, które narosły w latach 2001-04. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w ten sposób rząd po prostu chce się pozbyć kłopotliwej spółki. Bo przecież nie wiadomo, czy w kolejnych latach sytuacja się nie powtórzy i PKP PR znów nie zaczną się zadłużać. Wówczas jednak będzie to już problem skarbników poszczególnych województw, a nie ministra finansów.
Przejęci lokalnych połączeń byłoby szansą na zakończenie żenujących spektakli negocjacyjnych. Obecnie samorząd każdego województwa z wyjątkiem mazowieckiego ustala z PKP PR siatkę połączeń na swoim obszarze i powiązaną z nią wysokość rocznych dopłat. Przy takich okazjach wielokrotnie dochodziło do kłótni, które często kończyły się zawieszaniem lub likwidowaniem pociągów w środku kolejowego sezonu (rozkłady jazdy są ustalane z góry na cały rok). Tych problemów nie ma w województwie mazowieckim, które jako pierwsze, i dotąd jedyne, poszło drogą, którą mają teraz podążyć pozostałe.
Na Mazowszu od 2005 r. działa spółka samorządowa Koleje Mazowieckie, w której przez pewien czas udziałowcem były PKP PR, ale w tej chwili 100 proc. udziałów należy do województwa. Dotychczasowe doświadczenia z jednej strony są zachęcające. Wznowiono przewozy na wcześniej zamkniętych trasach lokalnych, np. z Kutna przez Płock do Sierpca albo z Radomia do Drzewicy. Pojawiły się, co prawda na razie nieliczne, nowe pociągi renomowanych producentów takich jak Stadler i Bombardier. W pobliżu stacji powstają parkingi dla kierowców. Samorząd województwa nie skąpi też swojej spółce pieniędzy. Na same dopłaty do przewozów wyda w tym roku 165 mln zł. To prawie dwa razy tyle co województwo śląskie.
Jest też jednak i druga strona medalu. - Dotacje są wysokie, ale brakuje przejrzystości. Gdy zamawiający jest równocześnie właścicielem, nie ma żadnego nacisku na efektywność wykonywanej usługi - mówi Jakub Majewski z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei, który pozytywnie ocenia inną drogę reformowania przewozów regionalnych. Do tej pory wybrało ją jedynie województwo kujawsko-pomorskie.
Tą drogą nie jest ani automatyczne podpisywanie umów z PKP PR, ani tworzenie własnej spółki, ale rozpisywanie przetargów. To prawdziwa liberalizacja rynku kolejowego, której PKP PR dotąd panicznie się bały. I miały powód, bo podczas zeszłorocznego przetargu na Kujawach okazało się, że część przewozów regionalnych będzie wykonywać konsorcjum brytyjskiej firmy Arriva i polskiej PCC, do tej pory zajmującej się tylko transportem towarowym.
Co prawda początek nie był zachęcający. W pierwszych tygodniach Arriva PCC miała koszmarne spóźnienia, a sporo połączeń wypadało z rozkładu jazdy. - Teraz na szczęście jest już wyraźnie lepiej. Około 92-95 proc. pociągów jeździ punktualnie - mówi Tomasz Moraczewski, dyrektor departamentu infrastruktury w urzędzie marszałkowskim województwa kujawsko-pomorskiego.
Tego typu przetargi są bardzo popularne w wielu krajach, np. w Niemczech. Tam jednak pasażer odczuwa realną poprawę, bo przewoźnik otrzymuje zamówienie na długi okres (np. 15 lat), ale musi zamówić nowy, wygodny tabor. Tymczasem Arriva PCC wygrała przetarg tylko na 3 lata i używa szynobusów wydzierżawionych jej przez województwo oraz starych składów, sprowadzonych z Danii. Przeciwnicy nadchodzącej reformy obawiają się, że zablokuje ona rozpisywanie przetargów w kolejnych województwach, bo samorządy będące właścicielami PKP PR automatycznie zamówią przewozy w swojej spółce.
Przedstawiciele samorządów nie zdecydowali się dotąd na otwarty sprzeciw wobec reformy kolei. Jednak lista ich żądań jest długa. - Nie wiemy, jak zostanie podzielony majątek PKP PR. Ile i jakiego taboru dostaniemy? Ilu kolejarzy pozostanie w przekazanej nam spółce? Jak będą podejmowane decyzje, skoro PKP PR trafi w ręce aż 16 właścicieli? I wreszcie co z pieniędzmi na inwestycje w tabor? - zastanawia się Piotr Spyra, członek zarządu województwa śląskiego.
Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest najważniejsza dla pasażerów. Dziś PKP PR to setki zdezelowanych jednostek elektrycznych i wagonów. W ostatnich latach, dzięki wsparciu Unii Europejskiej, co prawda zmodernizowano część taboru, ale to kropla w morzu potrzeb. Samorządy twierdzą, że nie są w stanie wydawać na dotacje do przewozów więcej niż dotąd. Miliardowe inwestycje choćby na zakup nowych pociągów powinno zatem przejąć państwo. Mogłyby one w części być finansowane z wojewódzkich programów unijnych. To z nich samorządy powinny część środków przeznaczyć na kolej. Na razie komfort podróżowania stale się pogarsza.
Rząd i przede wszystkim pasażerowie liczą, że po przejęciu PKP PR przez samorządy liczba połączeń wzrośnie. Czegoś takiego nie było od lat. Przykład województwa mazowieckiego jest rzeczywiście zachęcający, ale trudno spodziewać się cudów. - Z pewnością nastąpi weryfikacja istniejących połączeń. Sądzę, że poprawi się rozkład jazdy, zwłaszcza na liniach podmiejskich, gdzie wiele osób dojeżdża do pracy i szkoły. Wszędzie tam, gdzie rosną uliczne korki, kolej staje się coraz bardziej atrakcyjna. Z drugiej strony mogą zostać zlikwidowane pojedyncze połączenia na bocznych trasach, które już dawno przegrały konkurencję z autobusami - prognozuje poseł Janusz Piechociński, sprawozdawca projektu zmian na kolei, którym zajmuje się obecnie Sejm.
Reforma PKP PR to także rewolucja w przewozach dalekobieżnych. Do tej pory także i tutaj panował bałagan. Wielu pasażerów nie rozróżniało na przykład pociągów pospiesznych spółki PKP PR od połączeń Intercity pod nazwą Tanie Linie Kolejowe. Rząd postanowił, że pociągi międzywojewódzkie przejmie właśnie szykująca się do wejścia na giełdę spółka PKP Intercity. Na szczęście porzucono plan stworzenia jeszcze jednej odrębnej firmy o roboczej nazwie Interrregio, której istnieje już całkowicie zdezorientowałoby podróżnych.
Na razie dokładnie nie wiadomo, jak będzie wyglądać operacja przejęcia ponad 500 pociągów przez Intercity. Oczywiście zarząd spółki z takich planów jest zadowolony. Dzięki temu przychody Intercity zwiększą się dwukrotnie, a darowanemu koniowi mało kto w zęby zagląda. - Wreszcie uda się ułożyć rozkład jazdy, w którym skoordynujemy między sobą wszystkie połączenia dalekobieżne. Poza tym mając więcej wagonów i lokomotyw, zdecydowanie efektywniej będziemy mogli wykorzystywać nasz tabor - twierdzi Czesław Warsewicz, prezes PKP Intercity.
Także kolejowi eksperci uważają ten krok za bardzo korzystny dla spółki. W 2010 r. zderzy się ona przecież z zachodnią konkurencją, która bez ograniczeń będzie mogła świadczyć w Polsce pasażerskie usługi przewozowe. - W 2009 r. Intercity wejdzie zapewne na giełdę i będzie to już spółka znacznie większa niż dotąd zakładano. Być może znajdzie się ona nawet w indeksie WIG-20. Powinna też poradzić sobie z dużym wzrostem działalności - uspokaja Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. Gwarancją zachowania znacznie niższych cen na pociągi pospieszne niż na Intercity czy ekspresy ma być utrzymanie państwowych dotacji, które w tej chwili otrzymuje PKP PR.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, samorządy przejmą udziały w grudniu 2008 r., w chwili wejścia w życie nowego rozkładu jazdy. Ale wiele wskazuje na to, że w tym momencie reforma kolei wcale się nie zakończy. Mało kto wierzy, że firma PKP PR, zarządzana na raz przez 16 właścicieli, będzie istnieć długo. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to jej podział, choć raczej nie na 16 części, bo małe województwa nie dałyby sobie wówczas rady. - Sądzę, że powstanie pięć wielkich kompanii przewozowych, które stworzą najsilniejsze i najbogatsze województwa: pomorskie, wielkopolskie, śląskie, dolnośląskie i mazowieckie. Pozostałe natomiast dołączą do jednej z tych firm - ocenia Adrian Furgalski.
Takie spółki mogą odnieść sukces pod warunkiem, że województwom uda się znaleźć kompromis w negocjacjach ze związkowcami, którzy tradycyjnie boją się redukcji zatrudnienia i zamykania linii kolejowych. A pasażerowie zadowoleni będą tylko wówczas, jeśli poszczególne spółki kolejowe porozumieją się co do wspólnej taryfy, wzajemnego uznawania biletów i połączeń na styku różnych regionów.
Realizacja tych wszystkich oczekiwań, jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, nie będzie łatwa. Dotychczasowa współpraca między województwem mazowieckim a jego sąsiadami układa się bowiem fatalnie. Po kłótni między Warszawą a Olsztynem pociągi Kolei Mazowieckich z Warszawy nie dojeżdżają do ważnego węzła, jakim jest Działdowo, ale kończą trasę kawałek wcześniej, w malutkiej miejscowości Iłowo. Z kolei województwo kujawsko-pomorskie grozi skróceniem trasy pociągów jeżdżących teraz z Torunia do Sierpca leżącego już na Mazowszu. Tymczasem nadchodząca reforma całą odpowiedzialność składa na barki samorządowców. Jeśli nie dogadają się między sobą, polska kolej regionalna znowu wpadnie w spiralę długów, z której właśnie zaczęła powoli wychodzić.
(źródło: Polityka, Cezary Kowanda)
[ Dodano: 29 Kwiecień 2008, 16:47 ]
30 kilogramami trotylu i 14 pociskami moździerzowymi był obłożony filar wiaduktu kolejowego w Rybniku (Śląsk). Ładunki wybuchowe odkryli robotnicy podczas prac remontowych.
Policjanci przypuszczają, że most został zaminowany podczas II wojny światowej. Przez te wszystkie lata jeździły po nim pociągi. O unieszkodliwieniu niebezpiecznych ładunków poinformował zespół prasowy śląskiej policji.
Wtorek, 29 kwietnia 2008
Przez dziesiątki lat pociągi jeździły po zaminowanym wiadukcie
PAP 14:25
30 kilogramami trotylu i 14 pociskami moździerzowymi był obłożony filar wiaduktu kolejowego w Rybniku (Śląsk). Ładunki wybuchowe odkryli robotnicy podczas prac remontowych.
Policjanci przypuszczają, że most został zaminowany podczas II wojny światowej. Przez te wszystkie lata jeździły po nim pociągi. O unieszkodliwieniu niebezpiecznych ładunków poinformował zespół prasowy śląskiej policji.
REKLAMA Czytaj dalej
W poniedziałek po południu robotnicy remontujący wiadukt przy ul. Zabrzydowickiej znaleźli pociski z czasów II wojny światowej. Po zabezpieczeniu miejsca przez policję na miejsce wezwano pirotechników z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Katowicach.
Policjanci podczas sprawdzenia miejsca zauważyli ładunki wybuchowe ułożone przy filarze wiaduktu. Sposób ułożenia wskazuje, że chodziło o wysadzenie mostu w powietrze - powiedział Marek Wręczycki ze śląskiej policji.
Dodał, że policjanci unieszkodliwili 14 pocisków moździerzowych kalibru 120 mm oraz około 30 kg trotylu. Po rozminowaniu na plac budowy wrócili robotnicy i przywrócono ruch pociągów.
Pirotechnicy sądzą, że podczas wojny żołnierze zaminowali wiadukt, by w każdej chwili móc go wysadzić i utrudnić przemieszczanie się wojsk wroga. Teraz materiałami wybuchowymi zajmie się jednostka saperów z Gliwic, którzy je zdetonują na poligonie.
Jak mówi dyrektor rybnickiego muzeum Bogdan Kloch, wiadukt powstał prawdopodobnie tuż przed I wojną światową. Przypuszcza, że zaminowano go w 1939 lub 1945 r.
Muzeum zamierza zwrócić się o dokumentację fotograficzną znalezionych materiałów wybuchowych. Może rodzaj użytych ładunków pozwoli nam uzyskać szersze informacje na ten temat - kto i kiedy zaminował wiadukt - zastanawia się.
Dyrektor jest zdziwiony, że po wojnie nikt dokładnie nie sprawdził wiaduktu. Ktoś widocznie sfuszerował robotę - mówi.
za: http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html? ... caid=15cc8
[ Dodano: 29 Kwiecień 2008, 22:34 ]
Regionalny pociąg ekspresowy w Turyngii uderzył w stojące na torach krowy i zabił 13 z nich. Żaden z 30 pasażerów nie został ranny.
Do wypadku doszło w mieście Arnstadt, na odcinku między Erfurtem a Wuerzburgiem. Jak podała niemiecka policja, ważący 200 ton pociąg wjechał w zakręt z prędkością 90 kilometrów na godzinę, a następnie uderzył w znajdujące się na torach bydło. Świadkowie relacjonowali, że krowy zostały rozerwane na strzępy.
REKLAMA Czytaj dalej
Zwierzęta szły po torach. Kiedy maszynista je zauważył, zaczął hamować, ale nie mógł już uniknąć wypadku - powiedział rzecznik tamtejszej policji Hartmut Kanther.
Ustalono, że krowy oddaliły się od pastwiska, położonego cztery kilometry od torów.
To już drugi podobny wypadek w Niemczech w ostatnim czasie. Trzy dni temu superszybki pociąg ICE relacji Hamburg - Monachium uderzył w stado owiec, które weszło na tory, a następnie wykoleił się w dziesięciokilometrowym tunelu na południe od miasta Fulda w środkowych Niemczech. Kilkunastu pasażerów odniosło obrażenia. Kolej liczy straty w milionach euro.
za: http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html? ... caid=15ccd