Nowe koleje zamiast PKPe -czemu nie
Moderatorzy: eg_ptmkż, mod-Kolej w skali 1:1
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Toruń: Czy ArrivaPCC wzbogaci się także o zespoły ML?
Nieco okrężną drogą, przez miłośników kolei ze Szwecji redakcja Transinfo dowiedziała się, że polska Arriva zakupiła w Danii oprócz składów MR-MRD również zespoły trakcyjne ML. Informację taką podało kilka wydawnictw Duńskich. Jednak jak dotąd UTK potwierdziło jedynie nasze spekulacje odnośnie legalizacji dla typów MR-MRD. Dlatego też informacje o serii ML dla Arrivy są sensacją, którą musimy na razie traktować z dystansem. Również sprawa wyruszenia zespołów MR-MRD ponownie się odwleka. Miały one rozpocząć kursowanie z końcem stycznia, jednak mimo tego nadal zespoły te „grzeją krzaki”.
za: http://inforail.pl/text.php?from=mail&id=15795
za: http://inforail.pl/text.php?from=mail&id=15795
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Toruń: Z Torunia do Sierpca znów pociągiem ArrivaPCC
Konsorcjum PCC Arriva uprzejmie informuje iż z dniem 1 lutego 2008 na trasie Toruń –Sierpc, została przywrócona komunikacja kolejowa. W związku z powyższym dotychczasowa zastępcza komunikacja autobusowa na tym odcinku zostanie wstrzymana z dniem 8 lutego 2008. Za wszelkie utrudnienia związane z czasowym obowiązywaniem zastępczej komunikacji autobusowej na trasie Toruń –Sierpc, osoby korzystające z naszych usług bardzo serdecznie przepraszamy.
za: www.arrivapcc.pl
za: www.arrivapcc.pl
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
PCC zainteresowane kierunkiem południowym
PCC Rail, drugi pod względem wielkości prywatny przewoźnik kolejowy w kraju, finalizuje zakupy rozpoczęte w ubiegłym roku. To pozwoli wyjść mu na pierwsze miejsce w kraju. Za granicą natomiast zamierza współpracować z zagranicznym kapitałem.
Holding czeka na zgodę urzędu antymonopolowego na objęcie połowy akcji w PTKiGK Rybnik. Gdy ją dostanie, zamierza skupić do końca roku 85 proc. akcji przedsiębiorstwa.
To łatwiejsza część transakcji. Wciąż nie ma bowiem porozumienia co do warunków przejęcia kontroli nad PTK Holding w Zabrzu, którego PCC Rail stał się udziałowcem wraz z kupnem Rybnika. Obie strony są na siebie skazane. Posiadane przez nie pakiety akcji pozwalają blokować działania drugiego akcjonariusza. Słowem, albo dojdzie do porozumienia, albo klincz będzie trwać.
- Prowadzimy rozmowy z udziałowcami PTK i mam nadzieję, że uda się je sfinalizować w pierwszej połowie roku - mówi Mieczysław Olender, prezes PCC Rail. Dodaje, że po przejęciu kontroli nad Zabrzem kierownictwo spółki pozostanie w rękach obecnego zarządu. - Menedżment PTK jest jednym z ważniejszych aktywów holdingu - zapewnia w dzienniku prezes.
Nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcia, PCC już teraz zastanawia się, jak poukładać struktury holdingu, powiększone o dwie nowe spółki. Pewne jest, że podzieli biznes kolejowy na część krajową i zagraniczną. Spółka chce wchodzić - inaczej niż CTL, główny prywatny rywal - w alianse kapitałowe z partnerami z zagranicy.
Mieczysław Olender mówi, że PCC interesuje się kierunkiem południowym: Czechami oraz Austrią. Jak zapewnia, holding ma wystarczająco dużo funduszy na planowane inwestycje. Nie wyklucza jednak, że właściciel PCC Rail - PCC SE -zdecyduje się w przyszłości wysłać go na giełdę. Do debiutu przygotowuje się jedna ze spółek holdingu - PCC Containers.
(źródło: Puls Biznesu, 1 lutego 2008)
Holding czeka na zgodę urzędu antymonopolowego na objęcie połowy akcji w PTKiGK Rybnik. Gdy ją dostanie, zamierza skupić do końca roku 85 proc. akcji przedsiębiorstwa.
To łatwiejsza część transakcji. Wciąż nie ma bowiem porozumienia co do warunków przejęcia kontroli nad PTK Holding w Zabrzu, którego PCC Rail stał się udziałowcem wraz z kupnem Rybnika. Obie strony są na siebie skazane. Posiadane przez nie pakiety akcji pozwalają blokować działania drugiego akcjonariusza. Słowem, albo dojdzie do porozumienia, albo klincz będzie trwać.
- Prowadzimy rozmowy z udziałowcami PTK i mam nadzieję, że uda się je sfinalizować w pierwszej połowie roku - mówi Mieczysław Olender, prezes PCC Rail. Dodaje, że po przejęciu kontroli nad Zabrzem kierownictwo spółki pozostanie w rękach obecnego zarządu. - Menedżment PTK jest jednym z ważniejszych aktywów holdingu - zapewnia w dzienniku prezes.
Nie czekając na ostateczne rozstrzygnięcia, PCC już teraz zastanawia się, jak poukładać struktury holdingu, powiększone o dwie nowe spółki. Pewne jest, że podzieli biznes kolejowy na część krajową i zagraniczną. Spółka chce wchodzić - inaczej niż CTL, główny prywatny rywal - w alianse kapitałowe z partnerami z zagranicy.
Mieczysław Olender mówi, że PCC interesuje się kierunkiem południowym: Czechami oraz Austrią. Jak zapewnia, holding ma wystarczająco dużo funduszy na planowane inwestycje. Nie wyklucza jednak, że właściciel PCC Rail - PCC SE -zdecyduje się w przyszłości wysłać go na giełdę. Do debiutu przygotowuje się jedna ze spółek holdingu - PCC Containers.
(źródło: Puls Biznesu, 1 lutego 2008)
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Arriva PCC zapłaci
Aż pół miliona złotych zapłaci Arriva PCC Urzędowi Marszałkowskiemu za niezrealizowane połączenia kolejowe w grudniu i styczniu. Mimo tego pasażerowie pierwszego prywatnego przewoźnika kolejowego w Polsce mają coraz mniej powodów do narzekań.
Pociągi polsko-brytyjskiego konsorcjum, które wygrało przetarg na obsługę niezelektryfikowanych tras w województwie kujawsko-pomorskim, pojawiły się na torach 9 grudnia. Start nie był jednak udany, szynobusy się psuły, połączenia były odwoływane, a pasażerowie wściekali się z powodu spóźnień i tłoku.
- Dzisiaj jest już o niebo lepiej - mówił w czwartek Piotr Rybotycki, dyrektor Arriva PCC. - Co prawda wciąż niezadowolenie może budzić ścisk, bo jeszcze za mało taboru. Ale pociągi jeżdżą w miarę punktualnie.
Przyznają to pasażerowie. W czwartek rozmawialiśmy z tymi, którzy przyjechali do Bydgoszczy z Wierzchucina. Twierdza, że po początkowych kłopotach jeździ się coraz lepiej. - Rano przydałby sie dodatkowy wagon, bo jeździmy w dużym tłoku. Ale z drugiej strony, wrażenie robi kulturalna i uśmiechnięta załoga pociągu - wyjaśnia Gabriela Maruszak.
Zadowolony jest także marszałek województwa Piotr Całbecki. Przekonuje, że pomimo początkowych kłopotów, wejście prywatnego przewoźnika wszystkim wyjdzie na dobre. - Wszyscy wiemy, że konsorcjum nie ustrzegło się błędów, m.in. nie doceniając polskich realiów, źle wyliczając czas przejazdów, a nawet przeceniając kwalifikacje przyjętego do pracy personelu. Doprowadziło to do wielu uciążliwości i przykrych sytuacji. Pasażerowie Arrivy PCC rzeczywiście przeżyli trudne chwile, ale za kilka miesięcy wszyscy będziemy sobie gratulować odwagi w przełamaniu monopolu PKP - mówi.
Ale Arriva PCC poniesie też kary finansowe. Jak ustaliliśmy, konsorcjum będzie musiało zapłacić aż 500 tys. zł za odwołane i opóźnione połączenia w grudniu i styczniu. Umowa, którą firma podpisała z Urzędem Marszałkowskim, przewiduje, że odstępstwa w kursowaniu od rozkładu jazdy spowodują właśnie takie konsekwencje.
Tymczasem z informacji przekazanych przez Rybotyckiego wynika, że problemy taborowe Arrivy PCC powinny zakończyć się za kilka tygodni. Duńskie szynobusy, które firma sprowadziła do Polski, najprawdopodobniej już w lutym otrzymają homologację, dzięki której będą mogły wozić pasażerów.
(źródło: Krzysztof Aładowicz, Gazeta Wyborcza Bydgoszcz, 1 lutego 2008)
Pociągi polsko-brytyjskiego konsorcjum, które wygrało przetarg na obsługę niezelektryfikowanych tras w województwie kujawsko-pomorskim, pojawiły się na torach 9 grudnia. Start nie był jednak udany, szynobusy się psuły, połączenia były odwoływane, a pasażerowie wściekali się z powodu spóźnień i tłoku.
- Dzisiaj jest już o niebo lepiej - mówił w czwartek Piotr Rybotycki, dyrektor Arriva PCC. - Co prawda wciąż niezadowolenie może budzić ścisk, bo jeszcze za mało taboru. Ale pociągi jeżdżą w miarę punktualnie.
Przyznają to pasażerowie. W czwartek rozmawialiśmy z tymi, którzy przyjechali do Bydgoszczy z Wierzchucina. Twierdza, że po początkowych kłopotach jeździ się coraz lepiej. - Rano przydałby sie dodatkowy wagon, bo jeździmy w dużym tłoku. Ale z drugiej strony, wrażenie robi kulturalna i uśmiechnięta załoga pociągu - wyjaśnia Gabriela Maruszak.
Zadowolony jest także marszałek województwa Piotr Całbecki. Przekonuje, że pomimo początkowych kłopotów, wejście prywatnego przewoźnika wszystkim wyjdzie na dobre. - Wszyscy wiemy, że konsorcjum nie ustrzegło się błędów, m.in. nie doceniając polskich realiów, źle wyliczając czas przejazdów, a nawet przeceniając kwalifikacje przyjętego do pracy personelu. Doprowadziło to do wielu uciążliwości i przykrych sytuacji. Pasażerowie Arrivy PCC rzeczywiście przeżyli trudne chwile, ale za kilka miesięcy wszyscy będziemy sobie gratulować odwagi w przełamaniu monopolu PKP - mówi.
Ale Arriva PCC poniesie też kary finansowe. Jak ustaliliśmy, konsorcjum będzie musiało zapłacić aż 500 tys. zł za odwołane i opóźnione połączenia w grudniu i styczniu. Umowa, którą firma podpisała z Urzędem Marszałkowskim, przewiduje, że odstępstwa w kursowaniu od rozkładu jazdy spowodują właśnie takie konsekwencje.
Tymczasem z informacji przekazanych przez Rybotyckiego wynika, że problemy taborowe Arrivy PCC powinny zakończyć się za kilka tygodni. Duńskie szynobusy, które firma sprowadziła do Polski, najprawdopodobniej już w lutym otrzymają homologację, dzięki której będą mogły wozić pasażerów.
(źródło: Krzysztof Aładowicz, Gazeta Wyborcza Bydgoszcz, 1 lutego 2008)
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
PCC Rail chce zwiększyć przychody do 1 mld zł
Holding PCC Rail finalizuje zakup firmy kolejowej z Rybnika. Dzięki temu chce zwiększyć przychody do 1 mld złotych. Ok. 400 mln zł przychodów i 16-17 mln zł zysku netto wygenerowała w ubiegłym roku grupa PCC Rail - trzeci co do wielkości podmiot działający na rynku towarowych przewozów kolejowych w Polsce.
Jeśli wstępne wyniki zostaną potwierdzone, to sprzedaż będzie porównywalna z rezultatem z 2006 roku, ale zyski będą niższe o około 40 proc. Dlaczego? - Przede wszystkim musielibyśmy obniżyć ceny naszych usług. Z drugiej strony wzrosły koszty, zwłaszcza zewnętrzne, związane z remontami i zakupem taboru oraz dostępem do infrastruktury kolejowej - mówi Mieczysław Olender, prezes Grupy Holdingowej PCC Rail.
Dodaje, że oba czynniki istotnie zmniejszyły rentowność grupy, chociaż nie we wszystkich segmentach rynku.
Zyskowne kontenery
Na znaczeniu zyskiwał zwłaszcza transport kontenerów. Dziś przynosi grupie około 8-10 proc. przychodów. - W ubiegłym roku zanotowaliśmy pięciokrotny wzrost przewozu tego typu ładunków. Szczególnie dużo kontenerów wozimy na liniach Wrocław - Świnoujście, Sławków - Trójmiasto oraz Wrocław - Trójmiasto - mówi Olender.
Obecnie grupa największe wpływy (50-60 proc. przychodów) uzyskuje z przewozu węgla. Opłacalność tej działalności jednak spada, co rzutuje na kondycję PCC Rail. 15-20 proc. sprzedaży stanowi przewóz kruszyw, które odbierają głównie cementownie i firmy budowlane. Zarząd liczy, że dzięki rozbudowie infrastruktury drogowej w Polsce ta działalność będzie istotnie zyskiwała na znaczeniu. Pozostałe przychody grupa generuje z przewozu paliw płynnych i piasku.
Zakup Rybnika
W najbliższych miesiącach PCC Rail chce zakończyć przejęcie Przedsiębiorstwa Transportu Kolejowego i Gospodarki Kamieniem w Rybniku, który ma mocną pozycję w przewozach kolejowych na Górnym Śląsku. Firma posiada prawie 100 lokomotyw i 2 tys. wagonów. PCC Rail dysponuje niespełna 50 proc. akcji Rybnika i czeka na zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na zwiększenie udziałów do 85 proc. Sprzedający to menedżerowie i pracownicy firmy. Wartość transakcji objęta jest tajemnicą. - Dzięki akwizycji Rybnika chcemy zwiększyć w tym roku przewozy towarowe grupy z 1,6 mld tonokilometrów do 3 mld tkm. W efekcie nasze przychody powinny wzrosnąć do około 1 mld zł - prognozuje prezes PCC Rail. Dzięki akwizycji tabor grupy wzrośnie do około 200 lokomotyw i 5,5 tys. wagonów.
... i Zabrza
Przejęcie Rybnika jest dla PCC Rail ważne również z innego powodu. Firma posiada pośrednio 33 proc. udziałów Przedsiębiorstwa Transportu Kolejowego Holding z Zabrza, które do realizacji przewozów wykorzystuje ponad 100 lokomotyw oraz około 2 tys. wagonów. - Jesteśmy zainteresowani przejęciem większościowego pakietu akcji Zabrza od menedżerów i pracowników spółki. W tej sprawie prowadzimy rozmowy - informuje Olender.
(źródło: Tomasz Furman, Parkiet, 1 lutego 2008)
Jeśli wstępne wyniki zostaną potwierdzone, to sprzedaż będzie porównywalna z rezultatem z 2006 roku, ale zyski będą niższe o około 40 proc. Dlaczego? - Przede wszystkim musielibyśmy obniżyć ceny naszych usług. Z drugiej strony wzrosły koszty, zwłaszcza zewnętrzne, związane z remontami i zakupem taboru oraz dostępem do infrastruktury kolejowej - mówi Mieczysław Olender, prezes Grupy Holdingowej PCC Rail.
Dodaje, że oba czynniki istotnie zmniejszyły rentowność grupy, chociaż nie we wszystkich segmentach rynku.
Zyskowne kontenery
Na znaczeniu zyskiwał zwłaszcza transport kontenerów. Dziś przynosi grupie około 8-10 proc. przychodów. - W ubiegłym roku zanotowaliśmy pięciokrotny wzrost przewozu tego typu ładunków. Szczególnie dużo kontenerów wozimy na liniach Wrocław - Świnoujście, Sławków - Trójmiasto oraz Wrocław - Trójmiasto - mówi Olender.
Obecnie grupa największe wpływy (50-60 proc. przychodów) uzyskuje z przewozu węgla. Opłacalność tej działalności jednak spada, co rzutuje na kondycję PCC Rail. 15-20 proc. sprzedaży stanowi przewóz kruszyw, które odbierają głównie cementownie i firmy budowlane. Zarząd liczy, że dzięki rozbudowie infrastruktury drogowej w Polsce ta działalność będzie istotnie zyskiwała na znaczeniu. Pozostałe przychody grupa generuje z przewozu paliw płynnych i piasku.
Zakup Rybnika
W najbliższych miesiącach PCC Rail chce zakończyć przejęcie Przedsiębiorstwa Transportu Kolejowego i Gospodarki Kamieniem w Rybniku, który ma mocną pozycję w przewozach kolejowych na Górnym Śląsku. Firma posiada prawie 100 lokomotyw i 2 tys. wagonów. PCC Rail dysponuje niespełna 50 proc. akcji Rybnika i czeka na zgodę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na zwiększenie udziałów do 85 proc. Sprzedający to menedżerowie i pracownicy firmy. Wartość transakcji objęta jest tajemnicą. - Dzięki akwizycji Rybnika chcemy zwiększyć w tym roku przewozy towarowe grupy z 1,6 mld tonokilometrów do 3 mld tkm. W efekcie nasze przychody powinny wzrosnąć do około 1 mld zł - prognozuje prezes PCC Rail. Dzięki akwizycji tabor grupy wzrośnie do około 200 lokomotyw i 5,5 tys. wagonów.
... i Zabrza
Przejęcie Rybnika jest dla PCC Rail ważne również z innego powodu. Firma posiada pośrednio 33 proc. udziałów Przedsiębiorstwa Transportu Kolejowego Holding z Zabrza, które do realizacji przewozów wykorzystuje ponad 100 lokomotyw oraz około 2 tys. wagonów. - Jesteśmy zainteresowani przejęciem większościowego pakietu akcji Zabrza od menedżerów i pracowników spółki. W tej sprawie prowadzimy rozmowy - informuje Olender.
(źródło: Tomasz Furman, Parkiet, 1 lutego 2008)
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Marszałkowie: Najpierw oddłużenie, później przejęcie PKP PR
Marszałkowie, którzy maja przejąć kontrolę nad firmą PKP Przewozy Regionalne, chcą większych udziałów w dochodach z podatków i udziałów w atrakcyjnych nieruchomościach PKP.
Za dziesięć miesięcy PKP Przewozy Regionalne, największa kolejowa spółka pasażerska, ma przejść na własność samorządów wojewódzkich. Według programu z 2007 roku miało to nastąpić najwcześniej w 2009 roku.
- Samorządy województw powinny objąć udziały w PKP PR 1 grudnia 2008 r. - powiedział Andrzej Wach, prezes grupy PKP na spotkaniu Konwentu Marszałków.
Do tego czasu ma zostać spełniony podstawowy warunek: oddłużenie PKP PR. Na spółce ciąży dziś ponad 2 mld zł długów. Andrzej Wach liczy, że już do końca września Skarb Państwa przekaże prawie 1,4 mld zł w ramach I etapu redukcji wierzytelności.
- Nie przejmiemy spółki z długami, ale zgodzimy się, jeśli będą gwarancje, że w kolejnych latach rząd przekaże pozostałe kwoty - mówi Bogdan Rzońca, wicemarszałek podkarpacki.
Nowi właściciele spółki przewozowej chcą przejąć również jej obecny tabor, ale przede wszystkim chcą rozwiązań, które dałyby środki na zakup nowych pociągów. Według nich trzeba na to przeznaczać co najmniej 1 mld zł przez następne 15 lat.
- Zaproponowaliśmy trzy drogi: zwiększenie udziału samorządów w dochodach publicznych, przekazanie marszałkom udziałów w spółce Dworce Kolejowe lub przekazanie im niektórych komercyjnych nieruchomości należących do PKP - wylicza Patryk Wild, wicemarszałek
Dolnego Śląska.
PKP odpowiada, że hurtem nie zamierza niczego oddawać. I nie za darmo. - Nie ma możliwości prawnych. Dworce nie są nawet odrębną spółką, zarządzaniem nimi zajmuje się komórka wewnątrz PKP. Poza tym dochody z majątku PKP pozwalają obsługiwać spłatę długów spółki matki PKP. Możemy natomiast rozmawiać indywidualnie w sprawie przekazania w jakiejś formie zarządzania dworcem - ale odpłatnie, np. w ramach dzierżawy - podkreśla Michał Wrzosek, rzecznik PKP.
15 mld zł potrzeba na nowe pociągi w spółce, która przejmą samorządy.
(źródło: Katarzyna Kozińska - Mokrzycka, Gazeta Prawna, 29 stycznia 2008)
Za dziesięć miesięcy PKP Przewozy Regionalne, największa kolejowa spółka pasażerska, ma przejść na własność samorządów wojewódzkich. Według programu z 2007 roku miało to nastąpić najwcześniej w 2009 roku.
- Samorządy województw powinny objąć udziały w PKP PR 1 grudnia 2008 r. - powiedział Andrzej Wach, prezes grupy PKP na spotkaniu Konwentu Marszałków.
Do tego czasu ma zostać spełniony podstawowy warunek: oddłużenie PKP PR. Na spółce ciąży dziś ponad 2 mld zł długów. Andrzej Wach liczy, że już do końca września Skarb Państwa przekaże prawie 1,4 mld zł w ramach I etapu redukcji wierzytelności.
- Nie przejmiemy spółki z długami, ale zgodzimy się, jeśli będą gwarancje, że w kolejnych latach rząd przekaże pozostałe kwoty - mówi Bogdan Rzońca, wicemarszałek podkarpacki.
Nowi właściciele spółki przewozowej chcą przejąć również jej obecny tabor, ale przede wszystkim chcą rozwiązań, które dałyby środki na zakup nowych pociągów. Według nich trzeba na to przeznaczać co najmniej 1 mld zł przez następne 15 lat.
- Zaproponowaliśmy trzy drogi: zwiększenie udziału samorządów w dochodach publicznych, przekazanie marszałkom udziałów w spółce Dworce Kolejowe lub przekazanie im niektórych komercyjnych nieruchomości należących do PKP - wylicza Patryk Wild, wicemarszałek
Dolnego Śląska.
PKP odpowiada, że hurtem nie zamierza niczego oddawać. I nie za darmo. - Nie ma możliwości prawnych. Dworce nie są nawet odrębną spółką, zarządzaniem nimi zajmuje się komórka wewnątrz PKP. Poza tym dochody z majątku PKP pozwalają obsługiwać spłatę długów spółki matki PKP. Możemy natomiast rozmawiać indywidualnie w sprawie przekazania w jakiejś formie zarządzania dworcem - ale odpłatnie, np. w ramach dzierżawy - podkreśla Michał Wrzosek, rzecznik PKP.
15 mld zł potrzeba na nowe pociągi w spółce, która przejmą samorządy.
(źródło: Katarzyna Kozińska - Mokrzycka, Gazeta Prawna, 29 stycznia 2008)
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Przyszłość PKP PR
Na piątkowym posiedzeniu Zespołu Trójstronnego ds. Kolejnictwa przedstawiono prezentację zatytułowaną "Rekompensata dla PKP PR i jej znaczenie dla Grupy PKP". Redakcja "Rynku Kolejowego" uzyskała ten plik ze źródeł zbliżonych do zarządu PKP SA.
Projekt zakłada, że minister transportu przekaże PKP PR dotację w wysokości 2160 mln zł. Przewozy Regionalne otrzymają ją tytułem rekompensaty za straty poniesione przez PKP PR w związku z wykonywaniem przewozów pasażerskich w ramach obowiązku świadczenia usług publicznych w okresie od 1 października 2001 r. do 30 kwietnia 2004 r. Dotacja ma zostać przekazana w trzech transzach: 1383 mln zł (do końca 2008 r.), 477 mln zł (do 30 listopada 2009 r.) i 300 mln zł (do końca 2011 r.).
Usamorządowienie PKP PR
Wykonanie zobowiązań PKP SA z tytułu pożyczki wraz z odsetkami oraz innymi kosztami, nastąpi poprzez przeniesienie na Skarb Państwa wszystkich udziałów PKP SA w PKP PR (w pierwszej kolejności) oraz odpowiedniej ilości akcji PKP SA w PKP PLK (w drugiej kolejności).
Samorządy województw nabędą udział w kapitale zakładowym z mocy ustawy. Ilość udziałów przekazanych poszczególnym województwom ustali Rada Ministrów w drodze rozporządzenia. Pod uwagę zostanie wzięta wielkość województwa, liczba jego mieszkańców, długość linii kolejowych na terenie danego województwa oraz średnia praca przewozowa z ostatnich 3 lat.
Brak oddłużenia PKP Przewozy Regionalne to znaczne ograniczenie możliwości inwestycyjnych PKP PLK i PKP Cargo. Dla Polskich Linii Kolejowych brak oddłużenie PKP PR to brak w budżecie tej spółki w 2008 r. 818 mln zł, a w 2009 r. - 282 mln zł. Powoduje to zdecydowane ograniczenie realizacji inwestycji, w tym modernizacja E65 i E59, jak również ograniczenie przygotowania kolejnych projektów inwestycyjnych, ograniczenie środków na remonty i utrzymanie oraz wzrost stawek dostępu do infrastruktury dla przewoźników.
Dla PKP Cargo brak oddłużenia PKP PR oznacza brak w budżecie spółki na 2008 r. 446 mln zł, a na 2009 r. - 154 mln zł. Może to spowodować ograniczenia w programie inwestycji w 2009 r., nie pozwalający na pozyskanie 1 tys. wagonów (węglarek budowy normalnej i samowyładowczych, platform kontenerowych i wagonów do przewozu tłucznia typu dumpcar). Zadłużenie Przewozów Regionalnych wpływa też na ograniczenie programu modernizacji lokomotyw PKP Cargo. Jak stwierdzono w piątek, nie podpisanie kontraktów z producentami taboru w I połowie roku będzie skutkowało brakiem możliwości ulokowania zamówień w II połowie 2008 r. i w 2009 r. Skutkiem tego może być wypełnienie portfela zamówień producentów, głównie zleceniami konkurencji PKP.
(źródło: Rynek Kolejowy, 28 stycznia 2008)
Projekt zakłada, że minister transportu przekaże PKP PR dotację w wysokości 2160 mln zł. Przewozy Regionalne otrzymają ją tytułem rekompensaty za straty poniesione przez PKP PR w związku z wykonywaniem przewozów pasażerskich w ramach obowiązku świadczenia usług publicznych w okresie od 1 października 2001 r. do 30 kwietnia 2004 r. Dotacja ma zostać przekazana w trzech transzach: 1383 mln zł (do końca 2008 r.), 477 mln zł (do 30 listopada 2009 r.) i 300 mln zł (do końca 2011 r.).
Usamorządowienie PKP PR
Wykonanie zobowiązań PKP SA z tytułu pożyczki wraz z odsetkami oraz innymi kosztami, nastąpi poprzez przeniesienie na Skarb Państwa wszystkich udziałów PKP SA w PKP PR (w pierwszej kolejności) oraz odpowiedniej ilości akcji PKP SA w PKP PLK (w drugiej kolejności).
Samorządy województw nabędą udział w kapitale zakładowym z mocy ustawy. Ilość udziałów przekazanych poszczególnym województwom ustali Rada Ministrów w drodze rozporządzenia. Pod uwagę zostanie wzięta wielkość województwa, liczba jego mieszkańców, długość linii kolejowych na terenie danego województwa oraz średnia praca przewozowa z ostatnich 3 lat.
Brak oddłużenia PKP Przewozy Regionalne to znaczne ograniczenie możliwości inwestycyjnych PKP PLK i PKP Cargo. Dla Polskich Linii Kolejowych brak oddłużenie PKP PR to brak w budżecie tej spółki w 2008 r. 818 mln zł, a w 2009 r. - 282 mln zł. Powoduje to zdecydowane ograniczenie realizacji inwestycji, w tym modernizacja E65 i E59, jak również ograniczenie przygotowania kolejnych projektów inwestycyjnych, ograniczenie środków na remonty i utrzymanie oraz wzrost stawek dostępu do infrastruktury dla przewoźników.
Dla PKP Cargo brak oddłużenia PKP PR oznacza brak w budżecie spółki na 2008 r. 446 mln zł, a na 2009 r. - 154 mln zł. Może to spowodować ograniczenia w programie inwestycji w 2009 r., nie pozwalający na pozyskanie 1 tys. wagonów (węglarek budowy normalnej i samowyładowczych, platform kontenerowych i wagonów do przewozu tłucznia typu dumpcar). Zadłużenie Przewozów Regionalnych wpływa też na ograniczenie programu modernizacji lokomotyw PKP Cargo. Jak stwierdzono w piątek, nie podpisanie kontraktów z producentami taboru w I połowie roku będzie skutkowało brakiem możliwości ulokowania zamówień w II połowie 2008 r. i w 2009 r. Skutkiem tego może być wypełnienie portfela zamówień producentów, głównie zleceniami konkurencji PKP.
(źródło: Rynek Kolejowy, 28 stycznia 2008)
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Koszalin: Kolejny prywatny przewoźnik chce wozić pasażerów
Pol-Miedź Trans otrzyma niedługo licencję na przewozy osobowe między Bytowem a Lipuszem (woj. pomorskie). Oczywiście nie oznacza to, że ruszy zaraz ruch pasażerski. Tory nie są do tego przygotowane, ale to kolejny krok zbliżający Bytów do wznowienie połączeń osobowych. Spółka z Lubina, która od kilku miesięcy jest operatorem ruchu towarowego, złożyła już wniosek o licencję do Urzędu Transportu Kolejowego w Warszawie. Remont torowiska to koszt rzędu 30 mln zł. Władze miejskie Bytowa liczą na unijne dotacje. Na pierwszy regularny pociąg osobowy będzie więc trzeba poczekać ładnych kilka lat, jeśli nie więcej. Po otrzymaniu licencji możliwe będą jednak kursy okazjonalne. Być może pierwszym będzie Transcassubia, która przywiezie gości na zjazd Kaszubów, który w 2009 roku ma zostać zorganizowany w Bytowie.
Źródło: Głos Pomorza, Koszalin, 28.01.2008
Źródło: Głos Pomorza, Koszalin, 28.01.2008
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
CTL Logistics: Przejęcia i giełda
Firma planuje akwizycje w Polsce i na rynkach: austriackim, holenderskim, rumuńskim i węgierskim. Za 2-3 lata nie wyklucza debiutu na warszawskiej giełdzie.
Grupa logistyczna zajmująca się głównie towarowym transportem kolejowym, CTL Logistics, prowadzi rozmowy związane z przejęciem firm z branży. - W kręgu naszych zainteresowań są zarówno krajowe, jak i zagraniczne podmioty. Silna pozycja w Polsce dała nam podstawy do ekspansji w Niemczech. Teraz szczególnie zależy nam na umacnianiu pozycji na kolejnych rynkach europejskich - mówi Krzysztof Sędzikowski, członek zarządu CTL Logistics. Jego zdaniem dziś jest za wcześnie, aby podawać szczegóły. Nieoficjalnie mówi się, że spółka chce wejść na rynek austriacki, holenderski, rumuński i węgierski.
Ewentualne przejęcia firm z branży będą dopełnieniem strategii rozwoju CTL opartej w głównej mierze na inwestowaniu w tabor kolejowy. Spółka zamierza co roku kupować tabor kolejowy o wartości 300 mln zł. Z działalności transportowej grupa osiąga ponad 70 proc. przychodów. W 2006 r. wygenerowała sprzedaż na poziomie 974 mln zł. W ubiegłym roku była podobna i oscylowała w granicach miliarda złotych.
CTL Logistics planuje też zwiększyć liczbę bocznic kolejowych, którymi zarządza. - Dziś ten segment rynku jest bardzo rozdrobniony. W Polsce jest około 3 tys. bocznic, z czego my zarządzamy 30. Z drugiej strony ma on ogromny potencjał wzrostu. Dzięki konkurencyjnej ofercie i dobrej jakości usług zamierzamy odegrać istotną rolę w konsolidacji zarządzania bocznicami - twierdz Sędzikowski. Obecnie ta działalność daje około 10-15 proc. przychodów. Podobny udział w sprzedaży grupy generuje podmiot zależny CTL Maczki-Bór, specjalizujący się m.in. w wydobywaniu i sprzedaży piasku oraz składowaniu skały płonnej.
Mimo że pod koniec listopada ubiegłego roku 75 proc. akcji CTL Logistics kupił od Jarosława Pawluka fundusz Bridgepoint, to nadal jest prawdopodobny debiut spółki na warszawskiej giełdzie.
- Nasz główny akcjonariusz nie wyklucza takiej możliwości wyjścia z inwestycji. Możliwe, że w ciągu 2-3 lat zadebiutujemy na GPW. Taka decyzja oczywiście należy do Bridgepoint - uważa Sędzikowski. Dodaje, że we wrześniu 2007 r. CTL Logistics był już gotowy złożyć prospekt emisyjny w KNF.
(źródło: Parkiet, 21 stycznia 2008
Grupa logistyczna zajmująca się głównie towarowym transportem kolejowym, CTL Logistics, prowadzi rozmowy związane z przejęciem firm z branży. - W kręgu naszych zainteresowań są zarówno krajowe, jak i zagraniczne podmioty. Silna pozycja w Polsce dała nam podstawy do ekspansji w Niemczech. Teraz szczególnie zależy nam na umacnianiu pozycji na kolejnych rynkach europejskich - mówi Krzysztof Sędzikowski, członek zarządu CTL Logistics. Jego zdaniem dziś jest za wcześnie, aby podawać szczegóły. Nieoficjalnie mówi się, że spółka chce wejść na rynek austriacki, holenderski, rumuński i węgierski.
Ewentualne przejęcia firm z branży będą dopełnieniem strategii rozwoju CTL opartej w głównej mierze na inwestowaniu w tabor kolejowy. Spółka zamierza co roku kupować tabor kolejowy o wartości 300 mln zł. Z działalności transportowej grupa osiąga ponad 70 proc. przychodów. W 2006 r. wygenerowała sprzedaż na poziomie 974 mln zł. W ubiegłym roku była podobna i oscylowała w granicach miliarda złotych.
CTL Logistics planuje też zwiększyć liczbę bocznic kolejowych, którymi zarządza. - Dziś ten segment rynku jest bardzo rozdrobniony. W Polsce jest około 3 tys. bocznic, z czego my zarządzamy 30. Z drugiej strony ma on ogromny potencjał wzrostu. Dzięki konkurencyjnej ofercie i dobrej jakości usług zamierzamy odegrać istotną rolę w konsolidacji zarządzania bocznicami - twierdz Sędzikowski. Obecnie ta działalność daje około 10-15 proc. przychodów. Podobny udział w sprzedaży grupy generuje podmiot zależny CTL Maczki-Bór, specjalizujący się m.in. w wydobywaniu i sprzedaży piasku oraz składowaniu skały płonnej.
Mimo że pod koniec listopada ubiegłego roku 75 proc. akcji CTL Logistics kupił od Jarosława Pawluka fundusz Bridgepoint, to nadal jest prawdopodobny debiut spółki na warszawskiej giełdzie.
- Nasz główny akcjonariusz nie wyklucza takiej możliwości wyjścia z inwestycji. Możliwe, że w ciągu 2-3 lat zadebiutujemy na GPW. Taka decyzja oczywiście należy do Bridgepoint - uważa Sędzikowski. Dodaje, że we wrześniu 2007 r. CTL Logistics był już gotowy złożyć prospekt emisyjny w KNF.
(źródło: Parkiet, 21 stycznia 2008
- Maciej
- Moderator
- Posty: 3239
- Rejestracja: 10 kwie 2006, 08:49
- Lokalizacja: Grudziądz
- Kontakt:
Re: Nowe koleje zamiast PKPe -czemu nie
Nowości ciągną wątek wykolejenia i ogólnego widoku nowego przewoźnika:
Nie ma porządku na kolejowych torach
Marcin Dutkowski, Poniedziałek, 21 Stycznia 2008
W naszym województwie po raz pierwszy został przełamany monopol PKP. Niestety, cały czas trudno mówić o euforii wśród pasażerów.
Kolej Arriva PCC zadebiutowała na torach w naszym regionie 9 grudnia. Już od pierwszych dni prywatne konsorcjum musiało walczyć z awariami szynobusów i tłumaczyć się z kolejnych opóźnień.
Pasażerowie do dzisiaj narzekają na wychłodzone lub przegrzane składy oraz brak informacji.
A jest to uciążliwe zwłaszcza wtedy, gdy szynobusy są zastępowane przez autobusową komunikację zastępczą.
Brakuje szynobusów
Tak jest również na trasie Toruń-Grudziądz. Na szczęście regularnie dotyczy to tylko jednego połączenia o godz. 14.00. Sprawa ma zostać rozwiązana, gdy konsorcjum będzie mogło wykorzystać swoje duńskie składy.
- Potrzebny pojazd, którego techniczne przegotowanie do jazdy w Polsce zakończyliśmy jeszcze w zeszłym roku i który stacjonuje w tej chwili na obszarze Elany, czeka na formalną zgodę Urzędu Transportu Kolejowego. Chodzi przede wszystkim o wydanie decyzji o przyznaniu odpowiedniego świadectwa dopuszczenia do ruchu - wyjaśnia Piotr Rybotycki, dyrektor ds. rozwoju w konsorcjum Arriva PCC.
„Polonizacja” wagonu
- W chwili obecnej trwają intensywne prace w warsztatach Arrivy na terenie Niemiec związane z „polonizacją”, a więc dostosowaniem do jazdy na sieci PKP, kolejnych 3-4 sztuk pojazdów tego typu tak, aby pierwszym kwartale 2008 roku zapewnić pełną obsługę kolejową wszystkich zleconych nam przewozów.
Ale pasażerowie skarżą się również na wypadki, jakim ulegają z różnych przyczyn szynobusy prywatnej kolei.
W czwartek, 20 grudnia, szynobus podróżujący na trasie Grudziądz-Laskowice wyruszył ze stacji w Grupie na czerwonym świetle. Pociąg zatrzymał się dopiero w Laskowicach. Za swój błąd maszynista został zawieszony w obowiązkach na sześć miesięcy.
Natomiast w poniedziałek, 7 stycznia, o godz. 2.30 w Grudziądzu szynobus Arrivy wykoleił się, uderzając w inny skład. Na szczęście w pojazdach nie było podróżnych. W efekcie na ponad osiem godzin zablokowane zostały szlaki w kierunku Malborka i Jabłonowa Pomorskiego. Na ten czas uruchomiono zastępczą komunikację autobusową.
O tym, kto zawinił, zadecyduje specjalna komisja.
- Wobec wielu sprzecznych informacji zawartych w zeznaniach prace komisji nadal trwają w celu wyjaśnienia wszystkich niezbędnych okoliczności wykolejenia i wskazania winnych - dodaje Piotr Rybotycki. - W efekcie wykolejenia nikt nie odniósł obrażeń, jeden z szynobusów wymaga jedynie lakierowania, drugi jest w trakcie badań.
Władze województwa przyznają, że konsorcjum Arriva PCC nie udało się uniknąć błędów.
- Trzeba pamiętać, że to debiut prywatnego przewoźnika nie tylko na obszarze województwa kujawsko-pomorskich torach, ale w skali ogólnopolskiej - mówi Beata Krzemińska, rzeczniczka prasowa Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. - Marszałek Piotr Całbecki ma nadzieję, że problemy np. z punktualnością pociągów i zapewnieniem komunikacji zastępczej, jakie pojawiały się zaraz po wejściu na rynek, zostaną już niebawem skutecznie wyeliminowane.
Zdaniem marszałka, istotne jest, że tego typu potknięcia zdarzają się coraz rzadziej, a konsorcjum nie tylko przyznaje się do błędów, ale też niezwłocznie podejmuje działania prowadzące do stopniowego eliminowania wszelkich niedociągnięć. Piotr Całbecki liczy również, że nowy przewoźnik wpłynie na podniesienie standardów u dotychczasowego monopolisty.
Obecność prywatnej firmy na zmonopolizowanym dotychczas przez PKP rynku przewozów kolejowych, wyzwala zdrową konkurencję - zapewnia Beata Krzemińska.
Nie ma porządku na kolejowych torach
Marcin Dutkowski, Poniedziałek, 21 Stycznia 2008
W naszym województwie po raz pierwszy został przełamany monopol PKP. Niestety, cały czas trudno mówić o euforii wśród pasażerów.
Kolej Arriva PCC zadebiutowała na torach w naszym regionie 9 grudnia. Już od pierwszych dni prywatne konsorcjum musiało walczyć z awariami szynobusów i tłumaczyć się z kolejnych opóźnień.
Pasażerowie do dzisiaj narzekają na wychłodzone lub przegrzane składy oraz brak informacji.
A jest to uciążliwe zwłaszcza wtedy, gdy szynobusy są zastępowane przez autobusową komunikację zastępczą.
Brakuje szynobusów
Tak jest również na trasie Toruń-Grudziądz. Na szczęście regularnie dotyczy to tylko jednego połączenia o godz. 14.00. Sprawa ma zostać rozwiązana, gdy konsorcjum będzie mogło wykorzystać swoje duńskie składy.
- Potrzebny pojazd, którego techniczne przegotowanie do jazdy w Polsce zakończyliśmy jeszcze w zeszłym roku i który stacjonuje w tej chwili na obszarze Elany, czeka na formalną zgodę Urzędu Transportu Kolejowego. Chodzi przede wszystkim o wydanie decyzji o przyznaniu odpowiedniego świadectwa dopuszczenia do ruchu - wyjaśnia Piotr Rybotycki, dyrektor ds. rozwoju w konsorcjum Arriva PCC.
„Polonizacja” wagonu
- W chwili obecnej trwają intensywne prace w warsztatach Arrivy na terenie Niemiec związane z „polonizacją”, a więc dostosowaniem do jazdy na sieci PKP, kolejnych 3-4 sztuk pojazdów tego typu tak, aby pierwszym kwartale 2008 roku zapewnić pełną obsługę kolejową wszystkich zleconych nam przewozów.
Ale pasażerowie skarżą się również na wypadki, jakim ulegają z różnych przyczyn szynobusy prywatnej kolei.
W czwartek, 20 grudnia, szynobus podróżujący na trasie Grudziądz-Laskowice wyruszył ze stacji w Grupie na czerwonym świetle. Pociąg zatrzymał się dopiero w Laskowicach. Za swój błąd maszynista został zawieszony w obowiązkach na sześć miesięcy.
Natomiast w poniedziałek, 7 stycznia, o godz. 2.30 w Grudziądzu szynobus Arrivy wykoleił się, uderzając w inny skład. Na szczęście w pojazdach nie było podróżnych. W efekcie na ponad osiem godzin zablokowane zostały szlaki w kierunku Malborka i Jabłonowa Pomorskiego. Na ten czas uruchomiono zastępczą komunikację autobusową.
O tym, kto zawinił, zadecyduje specjalna komisja.
- Wobec wielu sprzecznych informacji zawartych w zeznaniach prace komisji nadal trwają w celu wyjaśnienia wszystkich niezbędnych okoliczności wykolejenia i wskazania winnych - dodaje Piotr Rybotycki. - W efekcie wykolejenia nikt nie odniósł obrażeń, jeden z szynobusów wymaga jedynie lakierowania, drugi jest w trakcie badań.
Władze województwa przyznają, że konsorcjum Arriva PCC nie udało się uniknąć błędów.
- Trzeba pamiętać, że to debiut prywatnego przewoźnika nie tylko na obszarze województwa kujawsko-pomorskich torach, ale w skali ogólnopolskiej - mówi Beata Krzemińska, rzeczniczka prasowa Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. - Marszałek Piotr Całbecki ma nadzieję, że problemy np. z punktualnością pociągów i zapewnieniem komunikacji zastępczej, jakie pojawiały się zaraz po wejściu na rynek, zostaną już niebawem skutecznie wyeliminowane.
Zdaniem marszałka, istotne jest, że tego typu potknięcia zdarzają się coraz rzadziej, a konsorcjum nie tylko przyznaje się do błędów, ale też niezwłocznie podejmuje działania prowadzące do stopniowego eliminowania wszelkich niedociągnięć. Piotr Całbecki liczy również, że nowy przewoźnik wpłynie na podniesienie standardów u dotychczasowego monopolisty.
Obecność prywatnej firmy na zmonopolizowanym dotychczas przez PKP rynku przewozów kolejowych, wyzwala zdrową konkurencję - zapewnia Beata Krzemińska.
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Senat: 1,3 mld zł dla PKP PR
A tymczasem ...
1 mld 383 mln zł na oddłużenie spółki PKP Przewozy Regionalne oraz brak podwyżek na biura poselskie i senatorskie - to jedne z najważniejszych poprawek do budżetu na 2008 rok, jaki przyjął w środę Senat.
Senatorowie przegłosowali 183 poprawki do budżetu, przyjmując kilkanaście. Budżet poparło 56 senatorów, przeciw było 39, od głosu wstrzymał się jeden senator.
Przyjęte przez Senat poprawki trafią teraz do Sejmu, który rozpatrzy je na posiedzeniu 22-24 stycznia. Do 25 stycznia budżet powinien trafić do podpisu prezydenta, który zgodnie z konstytucją ma 7 dni na jego podpisanie. Oznacza to, że parlament zakończy prace nad budżetem w terminie przewidzianym przez konstytucję. Senat, zgodnie z propozycją Platformy Obywatelskiej, przekazał 1 mld 383 mln zł na PKP Przewozy Regionalne, przesuwając tę kwotę z planowanych wydatków na infrastrukturę kolejową. Według sprawozdawcy komisji Kazimierza Kleiny (PO), pozwoli to oddłużyć koleje regionalne, by następnie przekazać je w zarządzanie samorządom wojewódzkim.
za: PAP, 16 stycznia 2008
1 mld 383 mln zł na oddłużenie spółki PKP Przewozy Regionalne oraz brak podwyżek na biura poselskie i senatorskie - to jedne z najważniejszych poprawek do budżetu na 2008 rok, jaki przyjął w środę Senat.
Senatorowie przegłosowali 183 poprawki do budżetu, przyjmując kilkanaście. Budżet poparło 56 senatorów, przeciw było 39, od głosu wstrzymał się jeden senator.
Przyjęte przez Senat poprawki trafią teraz do Sejmu, który rozpatrzy je na posiedzeniu 22-24 stycznia. Do 25 stycznia budżet powinien trafić do podpisu prezydenta, który zgodnie z konstytucją ma 7 dni na jego podpisanie. Oznacza to, że parlament zakończy prace nad budżetem w terminie przewidzianym przez konstytucję. Senat, zgodnie z propozycją Platformy Obywatelskiej, przekazał 1 mld 383 mln zł na PKP Przewozy Regionalne, przesuwając tę kwotę z planowanych wydatków na infrastrukturę kolejową. Według sprawozdawcy komisji Kazimierza Kleiny (PO), pozwoli to oddłużyć koleje regionalne, by następnie przekazać je w zarządzanie samorządom wojewódzkim.
za: PAP, 16 stycznia 2008
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Bydgoszcz: Maszynista Arrivy zignorował czerwone światło
Bydgoszcz: Maszynista Arrivy zignorował czerwone światło, Radiostop nie zadziałał
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło na trasie Grudziądz-Laskowice. Szynobus Arrivy wystartował na czerwonym świetle i nie zareagował na alarm kolejowy. Na mecie czekała policja.
Zajście miało miejsce w czwartek, 20 grudnia. Do dziś prywatna kolej PCC Rail/Arriva nie potrafi wyjaśnić, jak mogło do niego dojść.
Ze stacji w Grupie szynobus wyruszył na czerwonym świetle. Dyżurny ruchu przez kilkanaście minut usiłował się skontaktować z maszynistą, ale ten nie reagował. Wreszcie, zaniepokojony, włączył system radio-stop. To ostateczny alarm kolejowy. Zobowiązuje wszystkie pociągi w promieniu 20 kilometrów do natychmiastowego zatrzymania się.
W przypadku feralnego szynobusu tak się nie stało. Ten jechał dalej. W Laskowicach powitała go policja. Po badaniu okazało się, że maszynista był trzeźwy.
- Dlaczego wyruszył na czerwonym świetle? To niewytłumaczalny dla nas fakt. Ten maszynista miał doświadczenie. Wcześniej jeździł w PKP Cargo, na podobnych pojazdach. Nie był przepracowany, bo była to jego trzecia godzina pracy - mówi Piotr Rybotycki, szef Arriva PCC. - Na dalszy przebieg wypadków (brak reakcji na alarm - przyp.red.) miały wpływ kłopoty z łącznością radiową. Ale start na czerwonym świetle był ewidentnym błędem pracownika. Został on zawieszony w obowiązkach na okres sześciu miesięcy. Przejdzie badania psychotechniczne i by wrócić do pracy, będzie musiał zdać egzamin kwalifikujący.
Zgodnie z procedurami, na wniosek Zakładu Linii Kolejowych PKP w Bydgoszczy powołano komisję do zbadania sprawy. Weszli w jej skład przedstawiciele Arrivy.
- Zawinił najpierw maszynista, który na nasz wniosek został odsunięty od pracy, a później radiotelefon w szynobusie. Dlaczego miał usterkę, wyjaśnia dalej komisja - informuje Włodzimierz Kiełczyński, zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych w bydgoskim ZLK. - Najpóźniej pod koniec stycznia powinna skończyć pracę. Pasażerów, którzy w związku z całą sprawą cierpieli z powodu spóźnień pociągów, przepraszamy. Niestety, sytuacja była na tyle poważna, że tego maszynistę natychmiast należało odsunąć od prowadzenia szynobusu.
Marszałek województwa, który odpowiada za przewozy kolejowe w regionie, o zdarzeniu dowiedział się od dziennikarzy.
- Pierwszy raz słyszę tę historię. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Obojętnie, z jakiego powodu do niej doszło: czy radio nie zadziałało, czy maszynista zignorował polecenie, jest to karygodne - powiedział wczoraj „Nowościom' Piotr Całbecki i zapewnił, że „jego służby zbadają sprawę'.
ZA: http://inforail.pl/text.php?from=mail&id=15377
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło na trasie Grudziądz-Laskowice. Szynobus Arrivy wystartował na czerwonym świetle i nie zareagował na alarm kolejowy. Na mecie czekała policja.
Zajście miało miejsce w czwartek, 20 grudnia. Do dziś prywatna kolej PCC Rail/Arriva nie potrafi wyjaśnić, jak mogło do niego dojść.
Ze stacji w Grupie szynobus wyruszył na czerwonym świetle. Dyżurny ruchu przez kilkanaście minut usiłował się skontaktować z maszynistą, ale ten nie reagował. Wreszcie, zaniepokojony, włączył system radio-stop. To ostateczny alarm kolejowy. Zobowiązuje wszystkie pociągi w promieniu 20 kilometrów do natychmiastowego zatrzymania się.
W przypadku feralnego szynobusu tak się nie stało. Ten jechał dalej. W Laskowicach powitała go policja. Po badaniu okazało się, że maszynista był trzeźwy.
- Dlaczego wyruszył na czerwonym świetle? To niewytłumaczalny dla nas fakt. Ten maszynista miał doświadczenie. Wcześniej jeździł w PKP Cargo, na podobnych pojazdach. Nie był przepracowany, bo była to jego trzecia godzina pracy - mówi Piotr Rybotycki, szef Arriva PCC. - Na dalszy przebieg wypadków (brak reakcji na alarm - przyp.red.) miały wpływ kłopoty z łącznością radiową. Ale start na czerwonym świetle był ewidentnym błędem pracownika. Został on zawieszony w obowiązkach na okres sześciu miesięcy. Przejdzie badania psychotechniczne i by wrócić do pracy, będzie musiał zdać egzamin kwalifikujący.
Zgodnie z procedurami, na wniosek Zakładu Linii Kolejowych PKP w Bydgoszczy powołano komisję do zbadania sprawy. Weszli w jej skład przedstawiciele Arrivy.
- Zawinił najpierw maszynista, który na nasz wniosek został odsunięty od pracy, a później radiotelefon w szynobusie. Dlaczego miał usterkę, wyjaśnia dalej komisja - informuje Włodzimierz Kiełczyński, zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych w bydgoskim ZLK. - Najpóźniej pod koniec stycznia powinna skończyć pracę. Pasażerów, którzy w związku z całą sprawą cierpieli z powodu spóźnień pociągów, przepraszamy. Niestety, sytuacja była na tyle poważna, że tego maszynistę natychmiast należało odsunąć od prowadzenia szynobusu.
Marszałek województwa, który odpowiada za przewozy kolejowe w regionie, o zdarzeniu dowiedział się od dziennikarzy.
- Pierwszy raz słyszę tę historię. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Obojętnie, z jakiego powodu do niej doszło: czy radio nie zadziałało, czy maszynista zignorował polecenie, jest to karygodne - powiedział wczoraj „Nowościom' Piotr Całbecki i zapewnił, że „jego służby zbadają sprawę'.
ZA: http://inforail.pl/text.php?from=mail&id=15377
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Nie tylko Arriva? - Opóźnienia w rozkładzie
Pociągi z Łodzi do Warszawy kilka dni temu przyśpieszyły i podróż trwała nieco ponad 100 minut. Przynajmniej na papierze, bo w rzeczywistości opóźnienia sięgały 20 minut. Co zrobiło PKP, żeby ich uniknąć? Wpisało do rozkładu dłuższy czas przejazdu i tyle.
Nowe godziny odjazdów do Warszawy obowiązują na kolei od wtorku. Poprzedni rozkład "przetrwał" tylko pięć dni. Co ciekawe, w nowym rozkładzie pociągi zamiast przyśpieszyć, zwolniły. I tak poranny "Łodzianin" od wczoraj jedzie o 20 minut dłużej niż w poniedziałek.
Powodem opóźnień i zmiany rozkładu są podobno kłopoty techniczne. Jakie dokładnie? PKP Przewozy Regionalne nie wie. - To sprawa PKP Polskich Linii Kolejowych, które najlepiej znają harmonogram remontu trasy - mówi Michał Lipiński z biura prasowego PKP PR.
PKP PLK tłumaczą się tak: o zmianie rozkładu jazdy zadecydowała rozpoczynająca się właśnie kolejna faza robót inwestycyjnych. - Prace wykonywane na trasie Warszawa - Łódź wymuszają zmianę organizacji ruchu pociągów - dopowiada Urszula Lesińska z biura prasowego PKP PLK. O kłopotach technicznych nie wspomniała słowem.
Skoro nawet w grupie PKP nie zawsze udaje się wszystko wyjaśnić, to co mają począć pasażerowie? Jeszcze kilka dni temu, w czwartek, łodzianie mieli nadzieję, że pociągi przyśpieszą i do Warszawy dotrą po 105 minutach jazdy.
Optymistyczny rozkład PKP PR zakładał, że pociąg wyjeżdżający z Łodzi Fabrycznej o godz. 4.57 będzie na Centralnym o godz. 6.32. Najpopularniejszy wśród pasażerów "Łodzianin" wyjeżdżał zaś o godz. 6.27 i w stolicy był po 103 minutach. A przynajmniej miał być. - Z zapowiedzi PKP nic nie wyszło i pociągi notowały opóźnienia od 15 do 30 minut - pisze w e-mailu do "Gazety" pan Przemysław Korona.
PKP wyjątkowo nie czekało na skargi i od razu ogłosiło, że rozkład zostanie znów poprawiony. - Już 11 stycznia ogłosiliśmy, że lada dzień będą zmiany. Choć wcześniej PLK zapewniała nas, że rozkład pozostanie stały do końca stycznia - mówi Lipiński. - Prace nad nowym rozkładem trwały cały weekend i w niedzielę ogłosiliśmy go na naszej stronie. Informację o zmianach dostali też e-mailem czytelnicy naszego newslettera, czyli ok. 2 tys. osób.
Tyle że nie wszyscy klienci PKP codziennie zaglądają do internetu a jeszcze mniej czyta kolejowy newsletter. "We wtorek na peronie było pusto, w pociągu też niewiele osób, wydaje mi się, że dużo osób przyszło na godzinę 7.05, tak jak wg nieaktualnego już planu" - pisze Przemysław Korona. - "Przy okazji, to nie jest pierwszy raz, kiedy rozkład zostaje zmieniony bez uprzedzenia z dnia na dzień, a pociąg ma wcześniejszy odjazd. Oczywiście nikt za to nie przepraszał, bo po co, przecież nowy rozkład został ogłoszony w internecie".
Kolejarze zapewniają, że nie zmienią rozkładu już do końca miesiąca. Ale obietnice o czasie przejazdu do około 100 minut stały się dla nich wielce ryzykowne. - Już raz to zrobiliśmy i nie wyszło. Teraz wolimy się powstrzymać nawet od prognoz - mówi Lipiński. - Tym bardziej że pociągi muszą zwalniać nawet wtedy, gdy jadą po nowym torze. Wystarczy przecież, że na sąsiednim torze są robotnicy i już trzeba ograniczać prędkość - dodaje Lipiński. Według PLK natomiast pociągi dojadą z Łodzi do Warszawy krócej niż w 100 minut w maju.
Pasażerowie są jednak załamani. - Dla PKP to tylko cyferki w rozkładzie, dla nas - konkretne sprawy, jak odbiór dziecka z przedszkola czy punktualne dotarcie do pracy. Przez niepunktualną kolej stajemy się niewiarygodni w oczach pracodawców, znajomych i, co najgorsze, własnej rodziny - mówi łodzianka Anna Jasień.
Według PKP z Dworca Fabrycznego pociągi do Warszawy odjeżdżają o godz.: 4.36, 5.30, 6.08, 6.35, 7.44, 8.52, 9.42, 10.40, 11.42, 12.27, 13.59, 14.52, 16.09, 16.45, 17.37, 18.41 i 20.57. - I pociągi te pojadą punktualnie - zapewnia Lesińska. Kolejne zmiany zaplanowano na 1 lutego.
ZA: Piotr Anuszczyk, Gazeta Wyborcza, Łódź, 15 stycznia 2008
Nowe godziny odjazdów do Warszawy obowiązują na kolei od wtorku. Poprzedni rozkład "przetrwał" tylko pięć dni. Co ciekawe, w nowym rozkładzie pociągi zamiast przyśpieszyć, zwolniły. I tak poranny "Łodzianin" od wczoraj jedzie o 20 minut dłużej niż w poniedziałek.
Powodem opóźnień i zmiany rozkładu są podobno kłopoty techniczne. Jakie dokładnie? PKP Przewozy Regionalne nie wie. - To sprawa PKP Polskich Linii Kolejowych, które najlepiej znają harmonogram remontu trasy - mówi Michał Lipiński z biura prasowego PKP PR.
PKP PLK tłumaczą się tak: o zmianie rozkładu jazdy zadecydowała rozpoczynająca się właśnie kolejna faza robót inwestycyjnych. - Prace wykonywane na trasie Warszawa - Łódź wymuszają zmianę organizacji ruchu pociągów - dopowiada Urszula Lesińska z biura prasowego PKP PLK. O kłopotach technicznych nie wspomniała słowem.
Skoro nawet w grupie PKP nie zawsze udaje się wszystko wyjaśnić, to co mają począć pasażerowie? Jeszcze kilka dni temu, w czwartek, łodzianie mieli nadzieję, że pociągi przyśpieszą i do Warszawy dotrą po 105 minutach jazdy.
Optymistyczny rozkład PKP PR zakładał, że pociąg wyjeżdżający z Łodzi Fabrycznej o godz. 4.57 będzie na Centralnym o godz. 6.32. Najpopularniejszy wśród pasażerów "Łodzianin" wyjeżdżał zaś o godz. 6.27 i w stolicy był po 103 minutach. A przynajmniej miał być. - Z zapowiedzi PKP nic nie wyszło i pociągi notowały opóźnienia od 15 do 30 minut - pisze w e-mailu do "Gazety" pan Przemysław Korona.
PKP wyjątkowo nie czekało na skargi i od razu ogłosiło, że rozkład zostanie znów poprawiony. - Już 11 stycznia ogłosiliśmy, że lada dzień będą zmiany. Choć wcześniej PLK zapewniała nas, że rozkład pozostanie stały do końca stycznia - mówi Lipiński. - Prace nad nowym rozkładem trwały cały weekend i w niedzielę ogłosiliśmy go na naszej stronie. Informację o zmianach dostali też e-mailem czytelnicy naszego newslettera, czyli ok. 2 tys. osób.
Tyle że nie wszyscy klienci PKP codziennie zaglądają do internetu a jeszcze mniej czyta kolejowy newsletter. "We wtorek na peronie było pusto, w pociągu też niewiele osób, wydaje mi się, że dużo osób przyszło na godzinę 7.05, tak jak wg nieaktualnego już planu" - pisze Przemysław Korona. - "Przy okazji, to nie jest pierwszy raz, kiedy rozkład zostaje zmieniony bez uprzedzenia z dnia na dzień, a pociąg ma wcześniejszy odjazd. Oczywiście nikt za to nie przepraszał, bo po co, przecież nowy rozkład został ogłoszony w internecie".
Kolejarze zapewniają, że nie zmienią rozkładu już do końca miesiąca. Ale obietnice o czasie przejazdu do około 100 minut stały się dla nich wielce ryzykowne. - Już raz to zrobiliśmy i nie wyszło. Teraz wolimy się powstrzymać nawet od prognoz - mówi Lipiński. - Tym bardziej że pociągi muszą zwalniać nawet wtedy, gdy jadą po nowym torze. Wystarczy przecież, że na sąsiednim torze są robotnicy i już trzeba ograniczać prędkość - dodaje Lipiński. Według PLK natomiast pociągi dojadą z Łodzi do Warszawy krócej niż w 100 minut w maju.
Pasażerowie są jednak załamani. - Dla PKP to tylko cyferki w rozkładzie, dla nas - konkretne sprawy, jak odbiór dziecka z przedszkola czy punktualne dotarcie do pracy. Przez niepunktualną kolej stajemy się niewiarygodni w oczach pracodawców, znajomych i, co najgorsze, własnej rodziny - mówi łodzianka Anna Jasień.
Według PKP z Dworca Fabrycznego pociągi do Warszawy odjeżdżają o godz.: 4.36, 5.30, 6.08, 6.35, 7.44, 8.52, 9.42, 10.40, 11.42, 12.27, 13.59, 14.52, 16.09, 16.45, 17.37, 18.41 i 20.57. - I pociągi te pojadą punktualnie - zapewnia Lesińska. Kolejne zmiany zaplanowano na 1 lutego.
ZA: Piotr Anuszczyk, Gazeta Wyborcza, Łódź, 15 stycznia 2008
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
PKP PR: Będą cięcia kursów?
Dopiero co kolej chwaliła się nowym i bogatszym w połączenia rozkładem jazdy, a już zmniejsza liczbę kursów. Od 1 lutego PKP Przewozy Regionalne odwołują na pewno kilkanaście połączeń. Waży się też los kilkunastu następnych tras.
- W planowaniu tegorocznego rozkładu zakładaliśmy wyższą dotację z budżetu, niż faktycznie otrzymamy - tłumaczy Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP PR. Zamiast 250 mln zł spółka otrzyma z budżetu 220 mln zł, tyle samo co w 2007 r. Wzrosły jednak koszty eksploatacji pociągów. Stąd zmiany w rozkładzie. - Z trasy znikną jednak tak naprawdę tylko dwa pociągi, a w przypadku pozostałych zmodyfikowaliśmy jedynie terminy kursowania. Na pewno będą operować w weekendy, święta i wakacje - dodaje Kurpiewski.
Zmiany te obejmą m.in. pociągi "Podlasiak" (Białystok - Szczecin), "Szczecinianin" (Szczecin - Ełk), "Hutnik" (Racibórz - Olsztyn), "Wiking" (Szczecin - Bielsko-Biała) oraz pociągi pośpieszne z Wrocławia do Krakowa i Lublina oraz z Katowic do Kołobrzegu. Kolej z myślą o cięciach przygląda się następnym kilkunastu odcinkom, m.in. trasie Leszno - Głogów czy Stargard Szczeciński - Krzyż.
Trasy może uratować jedynie przejęcie ich finansowania przez samorządy województw zachodniopomorskiego, wielkopolskiego i lubuskiego. Trwają negocjacje w tej sprawie, jednak szansa na ich powodzenie jest niewielka. - Ograniczone środki na transport kolejowy w budżecie województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski. Podobną sytuację mają dwa pozostałe województwa.
Zaistniała sytuacja oburza Jakuba Majewskiego, szefa Instytutu Promocji i Rozwoju Kolei. - To typowe dla kolei. Gdy ministerstwo obcina dotację, pierwsze, co robimy, to tniemy połączenia. A może warto zastanowić się najpierw nad znalezieniem oszczędności w innych obszarach działalności i mimo wszystko utrzymaniem tych tras - stwierdza. Dodaje, że likwidowane pociągi cieszą się popularnością wśród podróżnych, przewożąc każdego dnia po kilkuset pasażerów. A korekta rozkładu zakłóci kolejową komunikację między niektórymi aglomeracjami. Spowoduje, że np. z Łodzi do Wrocławia i z Wrocławia do Łodzi pociąg nie będzie kursował przez ponad siedem godzin, z Olsztyna do Warszawy przez 8,5 godziny, a całkowicie zlikwidowane zostanie jedyne połączenie Warszawy z Legnicą i przejściem granicznym w Zgorzelcu.
- W sytuacji gdy kolej walczy z konkurencją autobusową i samochodami prywatnymi, ważną jej przewaga jest czas jazdy i właśnie częstotliwość. A te wydarzenia pokazują, że te dwie rzeczy pozostają niedocenione - uważa Majewski.
Likwidacja tras to błąd przewoźnika
Prof. Włodzimierz Rydzkowski, Uniwersytet Gdański: To przykład, że połączenia międzywojewódzkie nie mają gospodarza z prawdziwego zdarzenia i traktowane są, jakby były kulą u nogi. Nie chcą się do nich przyznać samorządy, które finansują wyłącznie trasy wewnątrz województw. Jak widać, nie przejmuje się nimi także PKP. To dlatego pociągi obsługujące te trasy mają tak niski komfort. I na koniec dowiadujemy się, że muszą zostać zlikwidowane. Takie działanie to błąd. Kolej zapomina, że to, co zlikwiduje, potem trudno jest odbudować. Fundamentalne w tym świetle jest pytanie: dlaczego z Gdańska czy Gdyni tak chętnie do Warszawy jeździmy koleją? Odpowiedź: bo system połączeń Intercity przewiduje pociąg co godzinę. Jaki sens w takim razie ma jazda autobusem?
za: Cezary Pytlos, Dziennik, 15 stycznia 2008
- W planowaniu tegorocznego rozkładu zakładaliśmy wyższą dotację z budżetu, niż faktycznie otrzymamy - tłumaczy Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP PR. Zamiast 250 mln zł spółka otrzyma z budżetu 220 mln zł, tyle samo co w 2007 r. Wzrosły jednak koszty eksploatacji pociągów. Stąd zmiany w rozkładzie. - Z trasy znikną jednak tak naprawdę tylko dwa pociągi, a w przypadku pozostałych zmodyfikowaliśmy jedynie terminy kursowania. Na pewno będą operować w weekendy, święta i wakacje - dodaje Kurpiewski.
Zmiany te obejmą m.in. pociągi "Podlasiak" (Białystok - Szczecin), "Szczecinianin" (Szczecin - Ełk), "Hutnik" (Racibórz - Olsztyn), "Wiking" (Szczecin - Bielsko-Biała) oraz pociągi pośpieszne z Wrocławia do Krakowa i Lublina oraz z Katowic do Kołobrzegu. Kolej z myślą o cięciach przygląda się następnym kilkunastu odcinkom, m.in. trasie Leszno - Głogów czy Stargard Szczeciński - Krzyż.
Trasy może uratować jedynie przejęcie ich finansowania przez samorządy województw zachodniopomorskiego, wielkopolskiego i lubuskiego. Trwają negocjacje w tej sprawie, jednak szansa na ich powodzenie jest niewielka. - Ograniczone środki na transport kolejowy w budżecie województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa uniemożliwiają nam obecnie przejmowanie finansowania tych pociągów - mówi wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski. Podobną sytuację mają dwa pozostałe województwa.
Zaistniała sytuacja oburza Jakuba Majewskiego, szefa Instytutu Promocji i Rozwoju Kolei. - To typowe dla kolei. Gdy ministerstwo obcina dotację, pierwsze, co robimy, to tniemy połączenia. A może warto zastanowić się najpierw nad znalezieniem oszczędności w innych obszarach działalności i mimo wszystko utrzymaniem tych tras - stwierdza. Dodaje, że likwidowane pociągi cieszą się popularnością wśród podróżnych, przewożąc każdego dnia po kilkuset pasażerów. A korekta rozkładu zakłóci kolejową komunikację między niektórymi aglomeracjami. Spowoduje, że np. z Łodzi do Wrocławia i z Wrocławia do Łodzi pociąg nie będzie kursował przez ponad siedem godzin, z Olsztyna do Warszawy przez 8,5 godziny, a całkowicie zlikwidowane zostanie jedyne połączenie Warszawy z Legnicą i przejściem granicznym w Zgorzelcu.
- W sytuacji gdy kolej walczy z konkurencją autobusową i samochodami prywatnymi, ważną jej przewaga jest czas jazdy i właśnie częstotliwość. A te wydarzenia pokazują, że te dwie rzeczy pozostają niedocenione - uważa Majewski.
Likwidacja tras to błąd przewoźnika
Prof. Włodzimierz Rydzkowski, Uniwersytet Gdański: To przykład, że połączenia międzywojewódzkie nie mają gospodarza z prawdziwego zdarzenia i traktowane są, jakby były kulą u nogi. Nie chcą się do nich przyznać samorządy, które finansują wyłącznie trasy wewnątrz województw. Jak widać, nie przejmuje się nimi także PKP. To dlatego pociągi obsługujące te trasy mają tak niski komfort. I na koniec dowiadujemy się, że muszą zostać zlikwidowane. Takie działanie to błąd. Kolej zapomina, że to, co zlikwiduje, potem trudno jest odbudować. Fundamentalne w tym świetle jest pytanie: dlaczego z Gdańska czy Gdyni tak chętnie do Warszawy jeździmy koleją? Odpowiedź: bo system połączeń Intercity przewiduje pociąg co godzinę. Jaki sens w takim razie ma jazda autobusem?
za: Cezary Pytlos, Dziennik, 15 stycznia 2008
-
- Posty: 1691
- Rejestracja: 16 kwie 2006, 11:24
- Lokalizacja: tt@ptmkz.pl
- Kontakt:
Toruń: Kujawsko-Pomorskie zakupi sterownicze wagony doczepne
Województwo Kujawsko-Pomorskie na najbliższy rok zaplanowało w budżecie następujące wydatki. Na zabezpieczenie kursowania regionalnych pociągów zaplanowano 60 mln zł. Z tej sumy znacząca większość, bo 55,7 mln zł jest przeznaczone na dotacje dla przewoźników, czyli PKP PR oraz ArrivaPCC. W ramach tych opłat ma się znaleźć reaktywacja połączenia Bydgoszcz –Toruń przez Unisław, które zamknięto w 2000 roku. Ma ono zostać uruchomione w połowie br. Województwo przeznaczy również 4 mln złotych na zakup nowoczesnego taboru kolejowego. Suma ta stanowi wkład własny do projektu dofinansowanego w ramach RPO wynoszące 6,59 mln euro (ponad 26 mln zł). Za tą kwotę zostanie zakupionych siedem wagonów doczepnych, sterowniczych do posiadanych już autobusów szynowych. Będzie to pierwszy zakup tego typu w kraju, gdzie sterownicze wagony doczepne będą dedykowane konkretnemu pojazdowi trakcyjnemu. Województwo Kujawsko-Pomorskie zaczyna być przodującym odnośnie nowego podejścia do kolei. Oby się ono utrzymało.
na podstawie www.kujawsko-pomorskie.pl
na podstawie www.kujawsko-pomorskie.pl
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości