W drodze na Targi Lipskie postanowiliśmy sprawdzić jak funkcjonuje lokalna niemiecka kolej w zwykły roboczy powszedni dzień (podkreślam słowa lokalna kolej i zwykły roboczy dzień). Ok. 10.30 wsiedliśmy na dworcu w Goerlitz do pociągu RE17002 relacji Goerlitz - Dresden (planowy odjazd 10.45) i zajęliśmy miejsca w drugim wagonie spalinowego zespołu trakcyjnego serii 612. Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że pociąg jest zapełniony w ok. 75%. Kiedy wskazówka peronowego zegara przesunęła się z 10.44 na 10.45 odczuliśmy miarowe narastanie obrotów silnika spalinowego. Pociąg delikatnie ruszył, by po chwili zostawić w tyle przykryte halą perony. Z plątaniny szyn widzianej przez okno wynikało, że przejeżdżamy niezliczoną liczbę rozjazdów ale inne zmysły zdawały się tego nie potwierdzać. Zespół trakcyjny szybko osiągną prędkość ok. 100 km/h i bez charakterystycznego dla naszych kolei stukotu kół, sunął w stronę Lobau (planowy przyjazd 11.00). Konduktor wyposażony w specjalną kasę (kto chciał mógł sobie zakupić bilet w pociągu i zapłacić np. kartą kredytową) sprawdził bilety i po chwili rozległ się komunikat o zbliżającej się stacji. Punktualnie o 11.00 wjechaliśmy w perony stacji Lobau. Minuta postoju i odjazd. Konduktor sprawdził bilety u nowych podróżnych (przechodził przez cały pociąg jeszcze kilka razy, chyba był w pracy) i już o 11.14 ujrzeliśmy perony stacji Bautzen.

Niewiarygodne. 46 km w 29 minut i do tego z minutowym postojem w Lobau.
W Bautzen obejrzeliśmy sobie parowóz BR52 ustawiony w charakterze pomnika tuż przy budynku dworca (od tej chwili przynajmniej wiemy jak powinien wyglądać prawdziwy pomnik techniki) i udaliśmy się na peron 2 oczekując pociągu RE17025 relacji Dresden – Liberec (planowy odjazd 11.56). O 11.55 pod wiaduktem w zachodniej części stacji pojawił się zespół trakcyjny serii 612 do Liberca.

Standardowo pociągi tej relacji nie jeżdżą przez Bautzen. Jednak w związku z pracami torowymi na odcinku Wilthen - Ebersbach część pociągów jest kierowana przez Bautzen do Lobau, skąd po zmianie kierunku wjeżdżają na zamknięty od kilku lat dla ruchu pasażerskiego odcinek Lobau – Ebersbach.
W Lobau planowo: 12.09 przyjazd, zmiana kierunku i o 12.16 odjazd. I tu mała niespodzianka. Na odcinku Lobau – Ebersbach pociąg jechał z prędkością 30 km/h. Nareszcie poczuliśmy swojskie klimaty. No i może wreszcie jakieś opóźnienie. Niestety w Ebersbach znów planowo: 12.46/12.47. Okazało się, że to ograniczenie prędkości uwzględnia obowiązujący od 17 sierpnia rozkład jazdy. Nici z opóźnienia. W Zittau też planowo: 13.13. Po odprawie paszportowej o 13.19 skład odjechał do Liberca. My wysiedliśmy w Zittau. Tu mieliśmy zaplanowaną wizytację szczególnej kolei – kolei wąskotorowej Zittau – Kurort Jonsdorf / Kurort Oybin, na której wszystkie pociągi obsługiwane są trakcją parową. Na malutkiej stacyjce tuż obok głównego, pięknie odrestaurowanego dworca kolei normalnotorowej, oczekiwaliśmy na przyjazd pociągu SOE 205 z Kurortu Jonsdorf do Zittau.
Na wąskotorowej stacyjce można było kupić sobie takie oto pamiątki:

I kolejny szok. Punktualnie, zgodnie z rozkładem, o 13.57 w perony wpada parowóz z 6-cioma wagonami. Następnie po krótkim postoju zjazd do parowozowni, kilka minut na wodowanie, „oblot” składu i już o 14.20 pociąg do Kurortu Oybin zostaje „podstawiony w perony”.

Skład pięknych starych wagonów, z wagonem bagażowym (dla podróżujących z rowerami), wagonem barowym, specjalnym wagonem dla niepełnosprawnych (z windą na wózki) i trzema wagonami klasy 2 prezentował się wprost kapitalnie. Do tego parowóz, lśniący i pachnący smarami, parą i dymem – coś niesamowitego. W ogóle funkcjonowanie tej kolejki to temat na osobny felieton. W pociągu kilkudziesięciu podróżnych, głównie emeryci z wnukami (w końcu to zwykły dzień roboczy), kilku turystów z plecakami, rodziców z małymi dziećmi i my z aparatami w ostatnim wagonie.
Planowo o 14.32 pociąg SOE 208 z Zittau do Kurortu Oybin rusza w swoją kilkunastokilometrową trasę. Piękne jesienne plenery, ciepła słoneczna pogoda i cudownie sapiący parowóz – takich chwil się nie zapomina. Na stacji Zittau Vorstadt „krzyżowanie” z pociągiem przeciwnego kierunku (dwa parowozy pod parą na jednej stacji – wspaniałe).

O 15.11 jesteśmy w Kurorcie Oybin (już nawet nie piszę że planowo). Oblot składu i kilkuminutowy postój, w czasie którego pomocnik maszynisty wskakuje z miotłą na skrzynię węglową i zmiata reszki rozsypanego węgla – to już był szok totalny (nasza Oelka stoi w Lesznie 5 i pół godziny i nikt przy niej nawet palcem nie ruszy – ale to też temat na osobny felieton).

O 15.24 ruszamy w drogę powrotną i w Zittau jesteśmy o 16.04.

Czas wracać do Goerlitz. Niestety z powodu robót torowych, na odcinku Zittau – Hagenwerder kursują autobusy komunikacji zastępczej (też zgodnie z rozkładem jazdy). Wyjeżdżamy o 16.44, o 17.14 dojeżdżamy do małej stacyjki Hagenwerder. I tu kolejny szok. Przed budynkiem stacji oczekuje na nas pani konduktor w stroju firmowym spółki Connex. Wysiadamy z autobusu, pani mówi „proszę za mną” i prowadzi nas na peron, przy którym stoi skład pociągu 82642 do Cottbus (niemożliwe ale prawdziwe).
I oczom naszym ukazuje się ostatnia atrakcja tego pełnego wrażeń dnia – „Desiro” spółki Connex.
Ten „triebwagen” naprawdę robi niesamowite wrażenie. Komfortowy, klimatyzowany, cichy, czysty, z koszami umożliwiającymi sortowanie śmieci, super WC itd. itd.

Niestety po kilkunastu minutach jazdy (znów planowo) o 17.29 wjechaliśmy w perony stacji Goerlitz. Tam rozstaliśmy się z naszym „Desiro”

Ta całodzienna podróż kosztowała każdego z nas 20 zł

(słownie dwadzieścia złotych polskich)

Podsumowując naszą całodzienną eskapadę doszliśmy do następujących wniosków:
W Niemczech:
- pociągi prawdopodobnie mają gumowe koła, które nie stukają;
- w układach torowych stacji prawdopodobnie nie stosuje się żadnych rozjazdów dlatego pociągi się po nich nie telepią na wszystkie strony;
- zegary na dworcach są ręcznie sterowane by nie wykazywały opóźnień pociągów;
- pomniki techniki są zbyt mocno eksponowane;
- konduktorzy są nadgorliwi;
- parowozy wąskotorowe są za bardzo lśniące i za czyste przez co sprawiają nieprawdziwe, nienaturalne wrażenie;
- bilety są stanowczo za tanie jak na niemieckie zarobki (całodzienny bilet Euro-Nysa na wszystkie pociągi i autobusy ZVON-u kosztuje w Niemczech tylko 10 euro – po prostu skandal).
A tak na poważnie, po tym co zobaczyliśmy to nie za bardzo nam do śmiechu.
Wprawdzie w wielu kolejowych miejscach wyraźnie widać jeszcze pozostałości po NRD (szczególnie na małych stacyjkach) ale w większych miastach kolej ma już prawdziwie europejski wymiar. Pięknie odrestaurowane budynki dworcowe, perony, przystanki autobusowe przed dworcami, lokalne pociągi o naprawdę wysokim standardzie. Takie „Desiro”, które kursuje np. pomiędzy Zittau a Goerlitz pod względem komfortu jazdy, wykonania, funkcjonalności i wyposażenia bije na głowę wszystkie nasze „kible” i pociągi pospieszne razem wzięte, a nawet te pseudo EuroCity czy InterCity. I do tego ta niesamowita punktualność – swego rodzaju wyraz szacunku dla klienta.
Z innych rzeczy, które nas zaskoczyły to całkowity brak jakiegokolwiek ruchu towarowego w tym rejonie. Nawet na dużych stacjach takich jak Bautzen, Lobau, Zittau czy Goerlitz nie zauważyliśmy ani jednego pociągu towarowego. Ba, na torach towarowych nie było nawet ani jednego składu, ani nawet wagonu towarowego (kilka Rilsów stało na bocznicy w Bautzen). Tory towarowe na tych stacjach po prostu zarastają krzakami. Sprawia to bardzo dziwne wrażenie.
I jeszcze jedna sprawa. Jeździliśmy pociągami kolei DB, prywatnej kolei SOEG, oraz autobusem i pociągiem spółki Connex. I z usług tych wszystkich tych przewoźników korzystaliśmy na podstawie jednego jedynego biletu. Czyli jak się chce to można.
Pozdrowienia.
ModelarzeTT - Krzysiek, Darek i Michał