za: http://katowice.wyborcza.pl/katowice/7, ... encja.htmlPrywatna firma Arriva to kolejna firma, której pociągi mogą wyjechać na śląskie tory. Arriva chce wozić pasażerów na trasie Katowice - Wejherowo. Pozostaje nam trzymać kciuki, bo tylko konkurencja może zmienić ofertę skostniałego państwowego monopolisty, jakim jest PKP Intercity.
Arriva RP (spółka obecnie należy do Deutsche Bahn) do tej pory była raczej znana jako regionalny przewoźnik, który dekadę temu wygrał przetarg na obsługę części kolejowych połączeń w województwie kujawsko-pomorskim. Teraz prywatny przewoźnik chce postawić na połączenia dalekobieżne. Jedną z tras, którą chce od 2020 roku obsługiwać Arriva, jest połączenie pomiędzy Katowicami i Wejherowem. Co ważne, Urząd Transportu Kolejowego właśnie zgodził się, żeby pociągi jeździły na tej trasie, przyznając tzw. dostęp do torów.
Wejście na tory prywatnego przewoźnika storpedowało Ministerstwo Infrastruktury
Arriva to kolejna firma, która chce zakłócić spokój i samozadowolenie państwowego Intercity, który jest monopolistą, jeśli chodzi o połączenia dalekobieżne. Póki co na podobną decyzję czeka czeski Leo Express. Spółka zza południowej granicy złożyła analogiczny wniosek dotyczący trasy Kraków – Katowice – Praga.
Pasażerów chciała wozić już od września, ale w tym przypadku nie wszystko idzie tak gładko, jak z wnioskiem Arrivy. Połączenia pomiędzy Krakowem i Pragą (choć nie przez Katowice) oraz Warszawa – Katowice – Praga realizuje już Intercity, więc inicjatywę Leo Expressu póki co zastopowało Ministerstwo Infrastruktury, które wystąpiło do UTK z wnioskiem o przeprowadzanie badania równowagi ekonomicznej, które ma ocenić, jaki konkurencja może mieć wpływ na dotowane z budżetu połączenia naszego narodowego przewoźnika. Pozostaje trzymać kciuki, że wniosek nie zablokuje czeskiej inicjatywy, a jedynie przesunie całą procedurę w czasie.
Dzięki konkurencji na torach usługi staniały
Czeski przykład jest tu szczególnie cenny, bo nasi sąsiedzi poszli całkiem inną drogą niż my. Widać, że dla nich interes narodowy w tym przypadku polegał na tym, żeby pasażerowie mogli jak najtaniej, najszybciej i najczęściej podróżować pociągami.
Już od dobrych kilku lat na czeskich torach jest miejsce dla konkurencji, a na wielu trasach jeżdżą pociągi zarówno państwowych Kolei Czeskich oraz prywatnego Regio Jet czy wspomnianego już Leo Express. W efekcie staniały bilety albo pojawiły się promocyjne oferty, poprawiła się jakość usług i dbałości o pasażera i coraz więcej Czechów przesiadło się do pociągów.
Pasażer to awanturujący się dodatek
U nas interes narodowy wygląda całkiem inaczej. W tym przypadku najważniejsze jest istnienie i trwanie państwowej spółki, najlepiej w taki sposób, żeby niewiele trzeba było zmieniać. Pasażer jest tu właściwie często jedynie awanturującym się dodatkiem. W efekcie oferta Intercity jest bardzo uboga, jeśli chodzi o liczbę i kierunki połączeń, a ceny biletów bardzo wysokie.
Najlepszym przykładem jest linia do stolicy, gdzie biletów na najszybsze i konkurencyjne w stosunku do autobusów i samochodów połączenia nie sposób kupić taniej niż za blisko 100 zł. Tanie bilety za 49 zł ponoć istnieją, ale kupić je bardzo trudno. Podobnie jest z możliwościami przewozowymi Intercity. Podczas wakacji wciąż słyszymy o tym, że spółka nie ma wystarczającej liczby wagonów, żeby obsłużyć wszystkich chętnych. Zdobycie miejsca w kuszetkach albo wagonach sypialnych graniczy z cudem.
Nic dziwnego, że spółka nawet nie myśli o otwieraniu nowych połączeń. W tym przypadku pozostaje nam trzymać kciuki za prywatnych przewoźników. To jedyna droga, żeby zmieniło się coś również u państwowego przewoźnika.
I trudno się z tym nie zgodzić...