Krokodyl - moja miłość. Nikt nie jest w stanie przejść obojętnie koło tego elektrowozu, jedni go kochają, inni mówią krótko: brzydactwo. Model produkowany bez przerwy od połowy lat 60-tych przeszedł parę modyfikacji, ale do czasu zmian wprowadzonych przez Tilliga były one raczej kosmetyczne.
Do porównania obu konstrukcji, tej sprzed 30 laty i tej z bieżącej produkcji, skłonił mnie zakup elektrowozu z przeznaczeniem do składu Karwendel-Expreß. No ale przejdźmy już do meritum.
Na początku chciałbym zaznaczyć, że odrzucamy w porównaniu, wszystkie ślady eksploatacji 30 letniego modelu, tzn wszelkie ubytki, zarysowania itd.

Z pierwszego pobieżnego rzucenia okiem nasuwa się wniosek o uatrakcyjnieniu konstrukcji. Ultra czytelne (
jak to mówi Charakterek) napisy, nowe pantografy, zmiana kolorystyki kół, większa szczegółowość detali - wszystko to sprawia wrażenie o wiele lepiej dopracowanego modelu, cieszy oczy. Przejdźmy do szczegółów.
Pantografy:

Tak, tu dokonał się chyba największy postęp. Bardziej filigranowe, malowane na odpowiedni kolor, wydają się delikatne jak sieć pajęcza.
Detale na dachu:

Pięknie odwzorowane izolatory, osobny drut instalacji elektrycznej zamiast jednego odlewu imitującego całość, aż miło popatrzeć !
Szczegóły pudła i malowania:

Widać zmiany we formach. Napisy są malowane na płaskiej powierzchni, a nie na imitacjach tabliczek. Zrezygnowano z przeskalowanych drucianych poręczy. Na plus należy zapisać pomalowanie ciężarka na czarny matowy kolor zamiast jasnoszary mocno prześwitujący przez okna. Jednak pozostawienie srebrnej śrubki w oknie, zamiast np oksydowanej czarnej, to już chyba duży błąd.
Oświetlenie:

Zmiana pozycji żaróweczki wpływa na równe, symetryczne oświetlenie z obu lamp, przedtem loka miała jedno oko przymrużone. Pozostawienie jednak żaróweczki zmiast nowego oświetlenia na LEDach z ew. czerwonym tylnym to rozwiązanie co najmniej dyskusyjne.
To co tygrysy lubią najbardziej czyli "bebechy":

Szok

Tu się nic nie zmieniło

...no tak poza nowszym silnikiem. Ale doskonale wiemy, że ten silnik jest tylko ciut lepszy od BTTB. Dla mnie to PORAŻKA

Mój egzemplarz lokomotywy, co zresztą zostało zauważone na spotkaniu w Gdyni, zamiast spokojnie ruszyć przy najmniejszych nastawach trafa, wydaje dźwięki jakby brzęczenie, charkot, po czym rusza z kopyta. Na szczęście na półeczce już czeka
MABUCHI
Ultra czytelne napisy i detale:

Napisy są największą zaletą modelu. Nowych fajnych detali też pojawiło się sporo, np rączki do otwierania okien, ale jak zwykle nasz kochany Tillig nie mógł zostawić czegoś do poprawienia. Zwróćcie uwagę na dolną część lewego uchwytu przy drzwiach (te zamiast drutu). No musi być jakaś niedoróbka !
Okna kabiny:

Okna z czoła kabiny dostały szybki. Takie fajne nawet z wycieraczkami, choć można było te wycieraczki maznąć na czarno. Szybki, jak widać, są nieprzejrzyste.
Zwróćcie uwagę na tę śrubę (mosiądz) wystającą z dachu celem przykręcenia pantografu. Czy to tak powinno być ?
Wózki:

Poprawiono, tzn nie ma jej, dziurę w wózku dla 3-ciej osi. Poza tym metalowe części kółek są oksydowane, poczernione, nie błyszczą tak jak BTTB. Przeniesienie napędu i odbiór prądu bez zmian, ale wiadomo, że jak coś się sprawdza przez 30 lat, to po co to zmieniać ?
Podsumowanie
Widać, że Tillig dokonał kilka zmian we formach. Opatrzył model wysokiej jakości malowaniem, wieloma szczegółami i właściwie to nie ma się czego czepiać. Ale od modelu za około 110 EUR można wymagać przynajmniej cichej i płynnej jazdy. Drobny Face Lifting, nic więcej !